wtorek, 28 sierpnia 2012

Truskawkowy, różowy Zweigeltrebe od Chateau Bzenec

Muszę przyznać, że mam coraz więcej zaufania do Chatau Bzenec, bo po prostu wina od tego producenta trzymają poziom. Do tego mają bardzo atrakcyjne ceny. Tego różowego Zweigelta od Chateau Bzenec kupiłem w cenie bodajże 70 koron, czyli niecałych 12 złotych. Jak dotąd od tego producenta próbowałem Bzenecką Lipkę (bardzo dobra), Modrego Portugala (przyzwoity), Chardonnay (przyzwoite, ale właściwie nie powinienem go tutaj wymieniać, bo to wino z Veneto!!). A jak ma się sprawa z tym różowym Zweigeltrebe?

Ze względu na niską cenę nie spodziewałem się zbyt wiele, ale tym razem zaskoczenie było pozytywne. Wino ma bardzo ładną, ciemnoróżową, głęboką barwę z odcieniami brzoskwinii i herbaty. Aromat jest soczyście owocowy z wyraźną nutą truskawki i delikatną słodyczą. W ustach jest wyraźna, żywa, ale nie nadmierna kwasowość i znowu wyraźny posmak truskawek. To bardzo proste, ale i przyjemne, orzeżwiające, lekkie wino o dość gładkiej teksturze i lekkiej budowie. W sumie to nie ma się w sumie czego doczepić, w tej cenie naprawdę dobry zakup.

Nie wszystko złoto co się świeci - "Półsłodki" Riesling z Chateau Lednice

Dlaczego napisałem półsłodki w cudzysłowiu?? Dlatego że to wino nie ma nic wspólnego ze słodkością czy nawet półsłodkością, tak moim skromnym zdaniem nawet nie zbliża się do określenia półwytrawne... Szczerze, to próbowałem już wytrawnych białych win o większej dozie słodyczy niż to 'półsłodkie'. No chyba że polosladke to nie oznacza półsłodkie tylko super-wytrawne :D W każdym razie długo zastanawiałem się czy wogóle o tym winie pisać, bo o winach zwyczajnie słabych po prostu za bardzo pisać mi się nie chce, no chyba że w ramach swoistego ostrzeżenia... Ewidentnie skusił mnie dość atrakcyjny wygląd butelki (przyznaję że często tym się sugeruję, mniemając że jeżeli ktoś zadaje sobie dość trudu żeby zatrudnić dobrego grafika, to również przykłada się do produkcji wina, no ale wiadomo, od każdej reguły są wyjątki) no i fakt, że jest to wino późnego zbioru (pozdni sber po czesku, lub jak kto woli spaetlese po niemiecku), co pozwalało mi oczekiwać czegoś o wysokiej gęstości, zawartości cukru i ekstraktywności.

Niestety nic z tego! Owszem aromat wina jest całkiem przyjemny, świeży, kwiatowo-miodowy, ale na tym przyjemne odczucia się kończą, bo wino jest najzwyczajniej w świecie zbyt kwaśne, wysoka kwasowość dominuje wszystko co w tym winie mogłoby być dobrego. Krótko mówiąc, przyjemność ze smakowania tego wina jest bardzo niewielka, przynajmniej jak dla mnie. Być może ktoś by powiedział, że nie jest wcale takie złe, ale największy minus to fakt, że to wino nie ma nic wspólnego z tym czego można by się całkiem słusznie spodziewać...

piątek, 24 sierpnia 2012

Zamecke Vinarstvi, niezupełnie typowy Zweigelt..


Ponieważ wstępu dokonałem już w poprzednim poście, tym razem ograniczę się do sedna. Tym razem wino ze szczepu Zweigelt. Już kilka razy zdażyło mi się próbować win z tego charakterystycznego przede wszystkim dla Austrii szczepu. Ta krzyżówka St. Laurent (Svatovavrinecke) i Blaufraenkisch (Kekfrankos/Modra Frankovka) ma na pewno wielki potencjał i nie bez powodu jest najpopularniejszym czerwonym szczepem w Austrii. Tak z doświadczenia wiem że najczęściej daje wina dość solidne, z dużą dozą słodyczy oraz czereśniowo-wiśniowych aromatów, a przede wszystkim raczej łagodne i gładkie, pozbawione tanin, co na pewno też przyczynia się do popularności tego szczepu.

Zweigeltrebe od Zamecke Vinarstvi w kieliszku jest przejrzysty, rubinowy, od razu widać że nie jest to gęste, wysoce ekstraktywne wino. Fakt że wino ma tylko 11.5% alkoholu (austriackie Zweigelty zazwyczaj mają ponad 13%, zresztą inny Zweigelt przywieziony przeze mnie z Czech też ma ponad 13%) też sugeruje, że wino jest raczej lekkie. W aromacie jest coś w rodzaju pieprzu, może ostrej papryki, są też porzeczki i wiśnie. Wino jest w smaku bardzo żywe i owocowe i charakteryzuje się dość mocną, orzeźwiającą kwasowością. Jest lekkie w strukturze, w smaku pieprz i wiśnie, sporo ostrości. Z jednej strony jest tu trochę włoskiego klimatu (z tych bardziej owocowych win) z drugiej trochę z klimatu Bikavera (tylko bez tej struktury i ciężkości). Ogólnie jest to dość orzeżwiające wino o żywym, owocowym charakterze i sporą dozą pikantnośći. Połączenie ze słodką, kremową goudą doskonale jeszcze wydobyło wiśniowe i czereśniowe aromaty, a nieco zgasiło pikantną ostrość. Ten Zweigeltrebe jest nawet zaskakujący i dość, ciekawy. Jest na tyle charakterystyczny, że na pewno nie będzie smakował każdemu. Z pewnością dla wielu mogłoby być zbyt ostre, lub zbyt kwaśne. 

Win z Moraw ciag dalszy, na poczatek biale wino Mueller-Thurgau/Muskat Moravsky, Diana Moravia


Witamy znowu po już zdecydowanie krótszej niż ostatnio przerwie! Długi weekend spędziliśmy aktywnie jeżdżąc po południowej Polsce a także zachaczyliśmy o Czechy, kraj, jak nawet z niniejszego bloga wysnuć można, o dość bogatych tradycjach winiarskich, nie do końca słusznie kojarzony w Polsce prawie wyłącznie z piwem (co jednak być może już powoli się zmienia..) no ewentualnie ze spirytualiami. No i oczywiście nie mogło się obyć bez wizyty w sklepie, a konkretniej w dziale z winem...

Wybór w supermarkecie Coop w Ołomuńcu był naprawdę duży, a jeszcze większy był supermarkecie Albert na granicy bezpośrednio przy Kudowie-Zdrój. Dlatego zajęło mi sporo czasu żeby dokonać wyboru, zwłaszcza że muszę przyznać że za bardzo się do tego nie przygotowywałem i kojarzyłem najwyżej dwóch-trzech producentów. Dopiero po powrocie do domu i szybkim wyszukiwaniu w Internecie nabrałem trochę orientacji i teraz już doskonale wiedziałbym czego szukać i na pewno bym się ustrzegł niestety już popełnionych błędów... Mogę powiedzieć od razu że np należy zawsze szukać win z oznaczeniem Salon Vin Ceske Republiky bo to najzwyczajniej oznacza, że mamy do czynienia z jednym z 100 najlepszych czeskich win... No i kolejna ważna rzecz, trzeba zawsze wczytać się w to skąd wino pochodzi!!! Każde dobre wino powinno mieć wyszczególniony region pochodzenia, a mi niestety przydarzyło się kupić wina firmowane przez czeskich producentów, ale pochodzące z Włoch (Chardonnay z veneto) czy Węgier (Modry Portugal), trochę jak dla mnie nieuczciwe i mylące, no ale jak widać, taka praktyka... Zawsze staram się wczytywać w etykietki, no ale widać w paru przypadkach najważniejsze mi umknęło... W czeskich regionach winiarskich za bardzo się nie orientuję, ale po pierwsze trzeba zapamiętać Morawy no i chociażby takie miejscowości jak Valtice, Mikulov, czy Lednice.



To tyle tytułem wstępu. Czas na wino. Na pierwszy ogień poszło białe, półwytrawne wino ze szczepów Mueller-Thurgau i Muskat Moravsky od Diana Moravia. Wino to już z wyglądu tkwiąc jeszcze w butelce z bezbarwnego szkła wygląda dość atrakcyjnie dzięki swojej jasno żółtej, słonecznej i ciepłej barwie. Jednym słowem zachęcająco. W pierwszej chwili w aromacie typowe dla Muskatu nuty – szczerze to trudno mi to jakoś inaczej określić, bo zapach win z tego szczepu jest na tyle charakterystyczny i niepowtarzalny że nic innego mi nie przychodzi na myśl, po prostu trudno ten aromat pomylić z czymkolwiek innym, dlatego trzeba powiedzieć wprost – jest muskatowy... :D To jednak nie koniec, no bo w końcu nie tylko muskat w tym winie tkwi. Tak szczerze, to zupełnie nie mam doświadczeń jeżeli chodzi o wina ze szczepu Mueller-Thurgau, ale być może właśnie te winogrona są odpowiedzialne za soczyste aromaty zielonych jabłek, cytrusów a w szczególności pomarańczy, które pojawiają się z czasem (kiedy niestety wino już się kończy, a 'niestety' dość 'dobrze wchodziło'...). W ustach wino jest dość gładkie, ma trochę gęstości i cukru. Z jednej strony jest dość harmonijne, a z drugiej ma wyraźną kwasowość a w finiszu jest ostre, może nawet pikantne i znowu pojawia się trochę zielonych jabłek. Mniemam, że kontrasty w tym winie wynikają właśnie z połączenia tych dwóch wyżej wspomnianych szczepów, z pewnością Mueller-Thurgau dodał Muskatowi dużo życia i świeżości. Ogólnie dość przyjemne i ciekawe wino, ale z drugiej strony raczej pozbawione jakiejś szczególnej głębii, czy intensywnych, unikalnych smaków i aromatów. Ceny nie pamiętam, ale jestem praktycznie pewien że jest to w przeliczeniu między 15 a 20 zł...


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Moselland, Riesling Spaetlese, 2009


Riesling z późnego zbioru, czyli Spaetlese. Winogrona z późnego zbioru najczęściej dają wina o dużej zawartości cukru, półwytrawne, półsłodkie, słodkie, ale ogólnie oznaczenie Spaetlese również po prostu zaświadcza o jakości wina nieco wyższej niż podstawowa. Według etykietki ten Riesling znad Mozeli to półsłodkie wino o niskiej zawartości alkoholu – 8%. W raczej nietanich delikatesach Mini Europa wino to kosztowało 31zł, więc sądzę, że można znaleźć je w dużo niższej cenie...

Ale do rzeczy, wino w barwie jest żółtawe, delikatnie słomkowe. Aromat jest przyjemny i orzeźwiający, ale nie potrafiłem się tam doszukać nic konkretnego, dużo słodyczy, trochę miodu, cytryny, białych kwiatów. W ustach wino jest dość gęste, w pierwszej chwili delikatnie słodkie, później jest dość intensywna kwasowość. Są cytrusy, a tak konkretniej coś w rodzaju cytryny i grejpfruta, trochę miodu. Całkiem przyjemna, ale prosta kompozycja. Kolejne dobre winko na upalny dzień zwłaszcza biorąc pod uwagę niską zawartość alkoholu i orzeźwiający smak (pomimo mocnej słodyczy). W sumie nic czego bym się nie spodziewał.. Ale to właściwie można uznać za plus, bo kupując to wino dostałem dokładnie to czego się spodziewałem. Inna sprawa, że moim zdaniem tego typu wino jednak powinno kosztować nieco mniej. Na pewno jest to nieco niższej klasy wino niż opisywany tu wcześniej Riesling z Kamptal, ale i tak jest nieźle.  

Paxis z Portugalii niebywała solidność w swojej cenie


Tym razem zaczynam może od końca, bo od oceny, ale w kategorii proporcji ceny do jakości wino 'Paxis' z Portugalii od importera TiM w tej chwili spokojnie zmieściło by się na mojej liście Top-10, jeżeli nawet nie Top-5. W cenie 23 złotych (za tyle zakupiłem wino w Mikołajkach na Mazurach) to naprawdę doskonały zakup. Oczywiście nie każdemu musi przypaść do gustu, ale jakość w tej cenie jest naprawdę doskonała. Zacznę chociażby od tego, że w aromacie to portugalskie wino bardzo przypominało mi.... Barolo którego próbowałem zaledwie jakiś tydzień wcześniej... Aromat tego wina jest dość intensywny, przyjemnie słodki, jest w nim sporo owocowości ale i dużo esencji, coś w rodzaju słodkiej konfitury wiśniowej lub czereśniowej, jest nuta korzenno-ziołowa. W ustach to już bynajmniej nie Barolo, bo to portugalskie wino jest bardzo mało taniczne. Jest solidnie ale prosto, jest dużo przyjemnej, owocowej słodyczy, trochę wiśni i czereśni ale nie jest specjalnie bogato. Jest za to żywa kwasowość. To wszystko daje doskonale 'wchodzące' wino, w pewnym sensie lekkie i przyjemne ale równocześnie dość esencjonalne, nieźle zbalansowane. Tak, żeby nie było że za bardzo zachwalam, to podkreślę jeszcze raz, że to mimo wszystko dość proste wino i jeżeli ktoś szuka czegoś zaskakującego czy unikalnego to może się zawieść, bo to oczywiście nie ta półka. Jeżeli ktoś szuka czegoś 'łatwego' ale i nie zupełnie banalnego to na pewno dobry wybór.

A.Zirnhelt, Gewuerztraminer z Alzacji


Gewuerztraminer to nie jest zwykły szczep, to coś więcej. Przynajmniej nie jest zbyt często spotykany ani niestety zbyt tani. Nie spotkałem się jeszcze z czymś takim jak Gewuerztraminer z niskiej półki, po prostu tanie Gewuerztraminery chyba nie istnieją, no chyba że pojedziemy do Niemiec, Alzacji czy też Austrii i kupimy winko z tego szczepu prosto od producenta, wtedy może już to być bardziej okazyjny zakup. Wydaje mi się że testowanego dzisiaj Gewuerztraminera z Alzacji już kiedyś widziałem bodajże w Makro, jestem prawie pewien, ale musiałbym sprawdzić i zdaję się że tam można go dostać tam już poniżej 30zł. Natomiast próbowany egzemplarz zakupiłem w delikatesach w Międzylesiu, nieopodal PKP Międzylesie w cenie 38 zł. W każdym razie ceny dobrych Gewuerztraminerów zazwyczaj są całkiem konkretne, najlepszy jakiego próbowałem pochodził z Alto Adige i kosztował bodajże ok 80 albo nawet 120zł, ale znam również bardzo dobrego Gewuerztraminera Spaetlese z Niemiec (producent bodajże nazywał się Abel) w cenie ok 40zł. Muszę też przyznać że Gewuertztraminer to zdecydowanie jeden z moich ulubionych białych szczepów obok Pinot Gris. Z tego szczepu powstają naprawdę fantastyczne słodkie (i nie tylko), esencjonalne, aromatyczne winka, dlatego jak dla mnie to zawsze dobry wybór, zwłaszcza że mam wrażenie że mało ambitni czy też po prostu słabi producenci za ten szczep w ogóle się nie zabierają...

A jak ma się sprawa z tym konkretnym winem? W sumie żadnych zaskoczeń, bo po prostu jest tak jak trzeba. W kieliszku wino jest jasnobiałe, nawet nieco wapienne. Aromat jest bardzo przyjemny, intensywnie słodki, kwiatowy, różany, jest tam też trochę miodu i świeżego soku ze słodkich winogron, ogólnie bardzo dużo słodyczy ale i orzeźwiającej, lekko ostrej świeżości. Po prostu jest bogato i intensywnie. Wino jest gładkie, gęste i przyjemne w teksturze. To teoretycznie półwytrawne wino ma w sobie pełno jedwabistej słodyczy. W smaku również można wyczuć róże, trochę korzennych smaków. Finisz jest delikatnie pikantny, szczypiący, ale nie powiedziałbym, że ostry. To bardzo przyjemne, niezłej jakości wino, ale ze względu na dość unikalny charakter Gewuerztraminera naturalnie nie musi każdemu przypaść do gustu.  

Modry Portugal, Habanske Sklepy, południowy charakter z... Czech


Tak jak już wspominałem, wino nierzadko zaskakuje i za nic ma stereotypy... Południowy charakter z Moraw? A czemu nie? No jakbym wino o „południowym” charakterze zakupił od polskiego producenta to może i by był szok, ale takie wino z Czech, Niemiec, czy Austrii to w sumie nic tak całkiem niezwykłego, jak najbardziej się zdarza.

Tak też jest z Modrym Portugalem od Habanske Sklepy. Już z butelki wydobywa się bardzo ostry i charakterny aromat. W kieliszku wino jest przejrzyste, ma bardzo przyjemną, ciepłą, rubinową barwę. To wino już potrzebuje nieco 'poddychać', ponieważ chwile po otwarciu w aromacie jest pełno duszącego dymu i jałowca a w smaku trochę goryczy. To wszystko na szczęście mija zaledwie po jakichś 30 minutach i robi się tylko coraz ciekawiej. W aromacie pojawiają się czereśnie, a nawet słodkie konfitury z czerwonych owoców, zapach jałowca stopniowo zanika ale trzyma się dość długo. Jest też tu sporo alkoholu w nosie. Chociaż w aromacie jest sporo południowych aromatów, to jednak w ustach jest już nieco bardziej w klimacie środkowej Europy. Ten Modry Portugal rzecz jasna nie dorównuje mocą i strukturą południowym winom, ale sporo jest tutaj tego klimatu. W smaku już nieco jesteśmy bliżej Węgier. W ustach dość żywa kwasowość, ale też trochę krągłej słodyczy, jest aronia i trochę jałowca. Nawet ciekawe i złożone wino, co więcej co zawsze jest intrygujące, przechodzi dość duże przeobrażenia po otwarciu, w trakcie picia (no o ile nie pijemy zbyt szybko) jedne aromaty zanikają, inne się rozwijają. Czy jest przyjemne? No jeżeli miałbym zdecydować czy bardziej przyjemne czy interesujące, to powiedziałbym, że interesujące, no ale to już kwestia gustu...

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Frankovka Modra rose, mój import z Tatranskiej Lomnicy :)

To różowe wino o którym już raz wspominałem, że tak powiem zaimportowałem na własnych plecach z Tatrzańskiej Łomnicy, z drugiej strony Tatr. Zakup ten kosztował mnie aż całe EUR 2.5! Trochę skusił mnie ten srebrny medal, no ale cena była trochę podejrzana, inna sprawa że w tym sklepie nie było słowackiego wina droższego niż EUR 5.... Oprócz tego nie jestem specjalnie fanem Frankovki Modrej znanej w Austrii jako Blaufraenkisch a na Węgrzech jako Kekfrankos, przynajmniej jeżeli chodzi o wina czerwone z tego szczepu. Po prostu nie przepadam za aromatami charakterystycznymi dla czerwonych win z Kekfrankosa/Frankovki Modrej/Blaufraenkisch. Ale różowe? Z różowymi winami z tego szczepu wcześniej nie miałem zbyt wiele do czynienia, a tym samym nie miałem zbyt dobrego odniesienia.

Ale do rzeczy, sama butelka jest nawet atrakcyjna, wygląda nieco jak cukierek, taka duża, ciemnoróżowa landrynka. I co ciekawe, w środku też znajdziemy landrynki. W nosie dominuje dość intensywny i słodki aromat landrynek oraz świeży aromat leśnych jagód. Dopiero właściwa degustacja przynosi dość spore rozczarowanie, przynajmniej w pierwszej chwili. Wino z początku jest raczej płaskie i nieciekawe, mocno cierpkie zdominowane przez silną kwasowość, powiedziałbym średnio przyjemne, taki trochę 'kwas', pijalny ale 'kwas'. Ale tak jak to z winem często bywa, pierwsze wrażenia potrafią być mylące. Z biegiem czasu (a właściwie w momencie kiedy wino już prawie się skończyło, co oznacza że od początku nie było znowu takie złe :D) wino nabiera łagodności, gładkości i nawet delikatnej słodyczy, w sumie robi się całkiem przyjemne, a w smaku wyraźniej czuć nuty jagodowe. W sumie to dość proste wino z interesującymi akcentami, coś takiego dla koneserów 'oryginalnych' smaków raczej niż poszukiwaczy przyjemności w winie.


Vino Mikulov, Svatovavrinecke Rose z Moraw


Właściwie najlepszą metodą oceny wina zbliżającą się do jakiejś namiastki obiektywności byłoby porównanie win z tego samego szczepu, o podobnej cenie i ewentualnie z tego samego regionu. W innym przypadku jedyne co może wykazać nasze porównanie, to to że wolimy jeden szczep od innego, lub jeden kraj od drugiego... To Svatovavrinecke Rose, to już będzie drugie różowe wino tego szczepu jakie tutaj opisuję, więc w końcu jest jakiś materiał do konkretnego porównania...

Svatovavrinecke Rose zakupiłem na sklep.bohemiasekt.pl w cenie 20.90zł, więc tu jest zdecydowanie atrakcyjnie. Kolor też jest bardzo ciekawy, jasnoherbaciany, trochę brzoskwiniowy, czasami nawet delikatnie pomarańczowy. W aromacie kwiaty, momentami melon, trochę brzoskwinii i pomarańczy. W smaku nie wyczułem żadnych konkretów, jest owocowo, delikatnie, może nieco pomarańczowo. Wino ma bardzo przyjemną, jedwabistą teksturę i chociaż to wytrawne wino, to wyraźnie można wyczuć bardzo delikatną słodycz... To svatovavrinecke charakteryzuje się też raczej delikatną, ale zaznaczoną kwasowością i nieco ostrym finiszem. Podsumowując, kolejne bardzo przyjemne wino na upały. Zdecydowanie bardziej polecam niż Svatovavrinecke od Spielberga, to od Vino Mikulov jest po prostu dużo lżejsze i 'przyjemniejsze w odbiorze'.

Clear Lake, Zinfandel Rose z Kalifornii od Marks&Spencer


Już od dłuższego czasu zbieram się do napisania co nieco na temat win z tzw. Nowego Świata. Oczywiście, taki twór jak „wina z nowego świata” to daleko idące i na pewno krzywdzące uproszczenie, trochę jakby wrzucać do jednego worka „wina z Europy”, gdzie przecież każdy kraj a nawet region to inna kultura winiarska, inny klimat, inna gleba i tak mówienie o jakimś jednym Europejskim charakterze byłoby zupełną bzdurą... Ale czy w przypadku „Nowego Świata” rzeczywiście nie można sobie pozwolić na żadne uproszczenia? Nie to żebym był jakoś uprzedzony, ale sądzę, że jednak tak... Jest całkiem sporo powodów. Przede wszystkim, jak się domyślam, wszystko co z „Nowego Świata” dociera do Europy i Polski to właściwie tylko wino od bardzo dużych producentów uprawiających ogromne winnice, inaczej nigdy nie opłaciłoby się tego wina sprzedawać na rynkach oddalonych o kilkanaście tysięcy kilometrów, po prostu skala tego biznesu musi być bardzo duża, żeby się dało jeszcze radę zgarnąć jakąś przyzwoitą marżę. Fakt, że wina z „Nowego Świata” mają często bardzo konkurencyjne ceny (w przypadku Clear Lake Zinfandel Rose to jeżeli dobrze pamiętam było jedynie 17zł!! w promocji, ale nawet bez promocji to pewnie zaledwie trochę ponad 20zł) świadczy o tym, że mamy do czynienia z typowo masowym produktem z wielkich wytwórni. Owszem wina z Chile, Australii, Kalifornii, Argentyny są często firmowane przez nazwiska znanych i uznanych winiarzy, ale te wina już mają konkretną, nieco mniej konkurencyjną cenę, cenę w której możemy już dostać bardzo ciekawe i świetnej jakości wina od małych Europejskich producentów, rodzinnych firm uprawiających zaledwie po kilka/kilkanaście hektarów winnic. Co tu dużo mówić, jak dla mnie Europejskie wina są dużo mniej anonimowe, w wielu przypadkach bez problemu możemy poznać stojących za nimi prawdziwych ludzi. Owszem, bardzo chętnie pozwiedzałbym rodzinne winnice w Kalifornii, bo sądzę że to czego mógłbym tam spróbować niewiele miałoby wspólnego z tym co mogę tutaj kupić w sklepie.
Faktem jest również, że w takich krajach jak Chile, Australia, USA, Argentyna, czy RPA warunki do uprawy winorośli są często doskonałe, co pozwala na osiągnięcie doskonałej jakości winogron. Dla wielu osób to jest najlepszy argument żeby wybrać np. wino z Chile. Owszem, te wina często charakeryzują się wysoką ekstraktywnością i mocą, ale czy subtelnością?

Clear Lake Zinfandel Rose raczej subtelne nie jest. W barwie jest dość blade, jasnoróżowe. W aromacie trochę truskawek i bardzo mocna woń cukru, nieco kwasowości. Wino w teksturze jest lekko chropowate, brak mu gładkości i harmonii. W smaku sporo cukru i zarazem żywej kwasowości. Trzeba przyznać, że cieszyło się dużą popularnością i poszło bardzo szybko. Ale szczerze ja mam nieco mieszane uczucia na jego temat, w sumie to dość smaczne i proste, niewymagające wino z przyjemnym aromatem, ale z drugiej trochę toporne i nieharmonijne. W swojej cenie to i tak dużo więcej niż można by się spodziewać... Wcześniej próbowaliśmy jeszcze Pinot Noir Rose z Marlborough w Nowej Zelandii też od Marks&Spencer i tamto wino w sumie bardziej bym mógł polecić, bo było zdecydowanie bardziej złożone i ciekawsze (truskawki, landrynka, nieco śmietankowo-kremowe) i kosztowało niewiele więcej (ok 21zł). 

środa, 1 sierpnia 2012

Chateau Bzenec - Modry Portugal z Moraw

Modry Portugal/Blauer Portugieser z Moraw od Chateau Bzenec. Czerwone, wytrawne wino o niewielkiej zawartości alkoholu (11.5%). Kolejne winko z Czech zakupione w cenie niecałych PLN25 na bohemiasekt.pl. Pierwsze wrażenie może nie było najlepsze, ale to że aromat chwilę po otwarciu potrafi być dziwny i nawet nieprzyjemny, to nie jest nic niezwykłego. Nie tylko ciężkie i solidne wina potrzebują pooddychać, bo pod korkiem często w pierwszej chwili możemy się natknąć na coś niezbyt atrakcyjnego. Ale wystarczy zaledwie kilka minut i już robi się ciekawie... Można powiedzieć że aromat tego wina ewoluuje. W pierwszej chwili są wiśnie i czereśnie, z upływem czasu pojawia się czarna porzeczka i nieco jałowca może trochę dymu i wino robi się nieco ostrzejsze. Wino jest bardzo lekkie, prawie pozbawione tanin i charakteryzuje się raczej delikatną kwasowością, ma dość gładką teksturę. W smaku trochę brakuje wyrazistości, jest trochę malin i porzeczek. Wina z tego szczepu i z tego regionu Europy są raczej łagodne, delikatne i lekko zbudowane, i tutaj w sumie nie należy się spodziewać czegoś diametralnie (co nie oznacza że nie można się tutaj natknąć na wina o 'południowym charakterze') odmiennego, ale mogę powiedzieć że jednak w przypadku tego Modrego Portugala zabrakło trochę charakteru i wyrazistości aromatów. Z lekkością najlepiej współgrają intensywne aromaty i żywa owocowość, a właśnie tego trochę tutaj zabrakło. Modry Portugal od Chateau Bzenec jest nawet przyjemnym, ale niestety trochę płaskim winem. Ogólnie dobrze, ale bez rewelacji...