Witamy znowu po już zdecydowanie
krótszej niż ostatnio przerwie! Długi weekend spędziliśmy
aktywnie jeżdżąc po południowej Polsce a także zachaczyliśmy o
Czechy, kraj, jak nawet z niniejszego bloga wysnuć można, o dość
bogatych tradycjach winiarskich, nie do końca słusznie kojarzony w
Polsce prawie wyłącznie z piwem (co jednak być może już powoli
się zmienia..) no ewentualnie ze spirytualiami. No i oczywiście nie
mogło się obyć bez wizyty w sklepie, a konkretniej w dziale z
winem...
Wybór w supermarkecie Coop w Ołomuńcu
był naprawdę duży, a jeszcze większy był supermarkecie Albert na
granicy bezpośrednio przy Kudowie-Zdrój. Dlatego zajęło mi sporo
czasu żeby dokonać wyboru, zwłaszcza że muszę przyznać że za
bardzo się do tego nie przygotowywałem i kojarzyłem najwyżej
dwóch-trzech producentów. Dopiero po powrocie do domu i szybkim
wyszukiwaniu w Internecie nabrałem trochę orientacji i teraz już
doskonale wiedziałbym czego szukać i na pewno bym się ustrzegł
niestety już popełnionych błędów... Mogę powiedzieć od razu że
np należy zawsze szukać win z oznaczeniem Salon Vin Ceske Republiky
bo to najzwyczajniej oznacza, że mamy do czynienia z jednym z 100
najlepszych czeskich win... No i kolejna ważna rzecz, trzeba zawsze
wczytać się w to skąd wino pochodzi!!! Każde dobre wino powinno
mieć wyszczególniony region pochodzenia, a mi niestety przydarzyło
się kupić wina firmowane przez czeskich producentów, ale
pochodzące z Włoch (Chardonnay z veneto) czy Węgier (Modry
Portugal), trochę jak dla mnie nieuczciwe i mylące, no ale jak
widać, taka praktyka... Zawsze staram się wczytywać w etykietki,
no ale widać w paru przypadkach najważniejsze mi umknęło... W
czeskich regionach winiarskich za bardzo się nie orientuję, ale po
pierwsze trzeba zapamiętać Morawy no i chociażby takie
miejscowości jak Valtice, Mikulov, czy Lednice.
To tyle tytułem wstępu. Czas na wino.
Na pierwszy ogień poszło białe, półwytrawne wino ze szczepów
Mueller-Thurgau i Muskat Moravsky od Diana Moravia. Wino to już z
wyglądu tkwiąc jeszcze w butelce z bezbarwnego szkła wygląda dość
atrakcyjnie dzięki swojej jasno żółtej, słonecznej i ciepłej
barwie. Jednym słowem zachęcająco. W pierwszej chwili w aromacie
typowe dla Muskatu nuty – szczerze to trudno mi to jakoś inaczej
określić, bo zapach win z tego szczepu jest na tyle
charakterystyczny i niepowtarzalny że nic innego mi nie przychodzi
na myśl, po prostu trudno ten aromat pomylić z czymkolwiek innym,
dlatego trzeba powiedzieć wprost – jest muskatowy... :D To jednak
nie koniec, no bo w końcu nie tylko muskat w tym winie tkwi. Tak
szczerze, to zupełnie nie mam doświadczeń jeżeli chodzi o wina ze
szczepu Mueller-Thurgau, ale być może właśnie te winogrona są
odpowiedzialne za soczyste aromaty zielonych jabłek, cytrusów a w
szczególności pomarańczy, które pojawiają się z czasem (kiedy
niestety wino już się kończy, a 'niestety' dość 'dobrze
wchodziło'...). W ustach wino jest dość gładkie, ma trochę
gęstości i cukru. Z jednej strony jest dość harmonijne, a z
drugiej ma wyraźną kwasowość a w finiszu jest ostre, może nawet
pikantne i znowu pojawia się trochę zielonych jabłek. Mniemam, że
kontrasty w tym winie wynikają właśnie z połączenia tych dwóch
wyżej wspomnianych szczepów, z pewnością Mueller-Thurgau dodał
Muskatowi dużo życia i świeżości. Ogólnie dość przyjemne i
ciekawe wino, ale z drugiej strony raczej pozbawione jakiejś
szczególnej głębii, czy intensywnych, unikalnych smaków i
aromatów. Ceny nie pamiętam, ale jestem praktycznie pewien że jest
to w przeliczeniu między 15 a 20 zł...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz