sobota, 29 września 2012

Znowu Habanske Sklepy, tym razem Zweigelt, ale bez rewelacji

Kolejne winko firmowane przez Habanske Sklepy, również zakupione w Piotr i Paweł w cenie 19zł. Niestety tym razem bez rewelacji, bo to wino jest po prostu dość słabe. Zdecydowanie najsłabsze ze wszystkich win tego producenta których próbowałem. Zarówno Modry Portugal jak i Svatovavrinecke są dużo solidniejsze i nieporównywalnie ciekawsze i na pewno bardziej godne polecenia.

Więc po kolei. Jeżeli chodzi o barwę, to nie ma żadnych zaskoczeń, bo wino jest głęboko rubinowe z odcieniami fioletu. Już aromat nie jest zbyt czysty, ani pełny, do czego przyzwyczaiłem się w przypadku Zweigeltów. Jest tu głównie ostra nuta aronii i w tle trochę wiśni, ale nie określiłbym tego aromatu jako specjalnie przyjemny, chociaż z drugiej strony nie ma tu jakichś zgrzytów. W ustach dość wyraźny smak aronii razem z typową dla aronii goryczką i delikatnymi taninami. W posmaku wiśnie i przynajmniej na początku ulotna słodycz. Dość silna kwasowość sprawia jednak, że moim zdaniem wino jest po prostu mało harmonijne i że tak powiem za bardzo mi 'nie podeszło'.

To na pewno najsłabszy Zweigelt jakiego próbowałem, brak mu struktury, solidności i esencji. Może i jest w nim nieco z klimatu innego Zweigelta, tego od Zamecke Vinarstvi, ale nie ma tu tak przyjemnych i intensywnych aromatów jak w tamtym winie. W tym Zweigelcie po prostu za mało jest przyjemności i to właściwie tyle w tym temacie.

czwartek, 27 września 2012

Habanske Sklepy, cytrusowy Mueller Thurgau

Ostatnio odkryłem, że delikatesy Piotr i Paweł mają całkiem przyzwoitą ofertę czeskich win. Jest też i parę ciekawych austriackich win, ale niestety w dużo mniej przyjaznych cenach. Z tego co pamiętam, do niedawna oferta w tym zakresie była raczej uboga i obejmowała zaledwie kilka zdecydowanie drogich win.

No ale są zmiany na lepsze. Teraz w Piotr i Paweł można znaleźć cały wachlarz win od Chateau Bzenec i Habanske Sklepy i to w większości w bardzo dobrych cenach. Ze trzy albo cztery wina od Habanske Sklepy (Mueller -Thurgau, Zweigelt, Riesling i chyba coś jeszcze) kosztują jedynie niecałe 19 złotych. Nie kojarze tak dobrze win od Chateau Bzenec ale były chyba w podobnych cenach. Jest tam między innymi Frankovka, która dostała niezłą recenzję w magazynie 'Wino'. Co ciekawe mimo, że próbowałem już wiele win od tych dwóch producentów, to akurat tych które próbowałem, tam nie było (no poza Chardonnay od Chateau Bzenec).

Koniec z tym gadaniem. Dzisiaj w kieliszku znalazł się Muelller Thurgau z 2010 roku o przyjemnej jasno-żóltej barwie. Od razu można zauważyć wiele wspólnego z kupażem Mueller-Thurgau/Muskat Moravsky od Diana Moravia. Tutaj też jest - w tym przypadku dużo bardziej wyrazisty niż w tamtym winie - aromat cytrusów, a konkretnie pomarańczy i cytryny. Momentami pojawiają się nuty zielonych jabłek. Jest dużo orzeźwienia, ale i delikatna nuta słodyczy. W ustach wino ma przyjemnie gładką teksturę. Tutaj też są cytrusy a dłuższą chwilę po otwarciu pojawiają się jabłka. Na finiszu trochę delikatnie zaznaczonej goryczki i konkretna kwasowość. Nie określił bym tego wina jako ostre. no ale dla entuzjastów łagodnego wina mogłoby być nieco za ostre. Moim zdaniem, w cenie 19zł to naprawdę świetne białe wino. Jeżeli chodzi o relację ceny do jakości to zdecydowanie jedna z lepszych opcji.

Fotografię zamieszczę później, ale od razu mogę powiedzieć że poza napisem na etykietce to wino nie różni się z wyglądu niczym od innych win Habanske Sklepy.

sobota, 22 września 2012

Gewuerztraminer w solidnym wydaniu, tym razem z włoskiego Trentino


O Gewuerztraminerze nie będę się rozpisywał, bo już to zrobiłem, no tak najwyżej powtórzę jeszcze raz, że to zdecydowanie jeden z moich ulubionych białych szczepów. Dzisiejszy Gewuerztraminer, znany we Włoszech również jako Traminer Aromatico, pochodzi z włoskiego regionu Trentino (Trydent), który jeżeli chodzi o białe wina to jest jednym z trzech najciekawszych i najbogatszych włoskich regionów, obok Alto Adige i Piemontu. Tak swoją drogą, jak łatwo zauważyć, najlepsze białe włoskie wina pochodzą z regionów alpejskich... Więc biorąc to wszystko pod uwagę, można się było po tym winie wiele spodziewać. Inna sprawa, że szybkie spojrzenie na etykietkę z tyłu butelki ujawnia, że to wino wyprodukowane dla... Lidla. Ale z doświadczenia wiem, że Lidl jak najbardziej sprzedaje przyzwoite, a czasami nawet bardzo dobre wina... Jak dotąd moje najlepsze zakupy z Lidla to czerwone, wytrawne wina: Saxa Loquuntur z Rioja, oraz Vino Nobile di Montepulciano (no a poza tym to Tempranillo - to ze słoneczkiem - oraz 'Vespral' są bezkonkurencyjne w kategorii najtańszych czerwonych win stołowych). Natomiast, jeżeli chodzi o białe wina, to jeszcze do tej pory nie spotkałem się z niczym ciekawym co pochodziło z Lidla. Takie chociażby białe niemieckie winka oferowane w tej sieci są raczej (przynajmniej te których próbowałem) mdłe i bezpłciowe. No jedynie Gavi, o którym tutaj pisałem, jest całkiem przyzwoite.

A dlaczego dopiero po etykietce domyśliłem się, że to wino z Lidla? Stąd że dostałem je w prezencie, a wino to zostało przywiezione prosto z... Włoch. Nie wiem czy dostępne jest w tej chwili w polskich sklepach tej sieci, ale jestem prawie pewien że kiedyś wcześniej je widziałem. W każdym razie jeżeli kiedykolwiek się pojawi, to nie omieszkam zakupić kilku butelek, bo warto... Nie dlatego, że jest jakieś wyjątkowe, ale dlatego że jest wyjątkowo solidne, a solidnych białych win jakoś cały czas mi brakuje... Z czerwonymi w sumie nie mam takiego problemu.

Potrzebne jest jeszcze małe wyjaśnienie - niestety butelkę Traminera Aromatico wyrzuciłem zanim zrobiłem zdjęcie, bo byłem przekonany że mam jeszcze jedną. Jednak zamiast Traminera Aromatico mam... Teroldego Rotaliano, zresztą też z Trentino... Więc tak, Traminer Aromatico wygląda bardzo podobnie z tą różnicą, że etykietka jest zielona i ma napis: Traminer Aromatico Trentino, ale graficznie etykietka jest taka sama.

Traminer Aromatico to chyba nawet lepsza nazwa niż Gewuerztraminer (Gewuerze to po niemiecku przyprawy), co doskonale poczuć można na przykładzie tego Traminera. Aromat tego białego wina jest bardzo intensywny i pełny, czysta przyjemność. Jest tu tak charakterystyczna dla Gewuerztraminera woń kwiatów (w opisach win tego szczepu zazwyczaj spotykam się konkretnie z aromatem róż) i delikatna nuta przypraw korzennych. To jest na tyle charakterystyczny aromat, że w sumie trudno go z czymkolwiek pomylić, jak dla mnie to obok muskatu najłatwiejszy do rozpoznania szczep. To wytrawne wino jest bardzo solidne, dobrze zbudowane, dość gęste i esencjonalne oraz całkiem krągłe. Charakteryzuje się intensywną, ale nie nadmierną kwasowością nadającą temu winu dużo życia. W finiszu charakterystyczny, lekko pikantny, przyprawowy posmak. Wino to może nie jest szczególnie bogate czy złożone, ale używając 'profesjonalnego' określenia :D  doskonale wchodzi, a równocześnie jest niebanalne. Dobre do pikantnych sałatek i cięższych dań, doskonałe również do picia samo.

wtorek, 18 września 2012

Ludwig, Modry Portugal 'na bogato'


Mój powrót na Morawy okazał się prawdziwym sukcesem. W czasie, gdy renoma czeskich spirytualiów bierze w łeb, czeskie wina nadal mają się doskonale...

Podobnie jak Zweigelt, Modry Portugal to moim zdaniem szczep z naprawdę dużym potencjałem. Przyznaję się też od razu, że Ludwig, Modry Portugal 'Prime Line' po prostu perfekcyjnie trafiło w mój gust. Szkoda tylko, że kolejnej butelki (a może raczej kilku więcej butelek) tego wina na razie nie dostanę, a nie kojarzę żeby ktoś je do Polski sprowadzał.

Więc po kolei, wino jest klarowne, ciemnnoczerwone, z delikatnym ceglastym odcieniem. Jest tu głęboki, intensywny aromat wiśni i czereśni. Jest tu dużo przyjemnie ciepłej, owocowej słodyczy. Wino jest bardzo lekkie w strukturze. W ustach wyraźne wiśnie i czereśnie. Wino jest intensywnie owocowe, pełne, bogate a także prawie pozbawione tanin. A to wszystko zwieńczonę delikatną, ale wyraźną słodyczą. Ten Modry Portugal jest czysty, ciepły, owocowy. Mój ideał? Do tego na pewno brakuje większej intensywności i esencji, ale ogólnie to nie ma czegoś takiego. Jednak, jeżeli chciałbym komuś pokazać jakiego rodzaju wina lubię to podałbym właśnie tego Modrego Portugala. Całkowite przeciwieństwo Botrugno Ottavianello...

No i tak na koniec, wino zakupiłem w Coop w Ołomuńcu. Ceny nie pamiętam ale prawie na pewno w przeliczeniu nie było to więcej niż 20 złotych.

Jeszcze tylko jedna uwaga, ten Modry Portugal to zdecydowanie wino do szybkiego wypicia. Chwilę po otwarciu jest po prostu najlepsze. Już dzień później sporo traci ze swojej świeżości i owocowości, które są jego głównym atutem.

Gatao, Vinho Verde, białe wino inaczej...


Vinho Verde można by tłumaczyć jako zielone wino, ale tak naprawdę chodzi tutaj o młode wino z Portugalii, bo pod nazwą Vinho Verde znajdziemy także różowe i czerwone wina. Vinho Verde trzeba wypić nie dłużej niż rok po butelkowaniu, i tak właśnie się je pije... szybko.

W sumie to nie ma co się dużo rozpisywać, 'Gatao' jest moim zdaniem bardzo dobrym przykładem Vinho Verde. Barwa tego wina jest bardzo jasna, prawie biała. Wino jest bardzo orzeźwiające, lekko musowane, w aromacie i smaku są świeże, zielone, nieco kwaśne winogrona. Są też nuty jakiejś zieleniny. To półwytrawne Vinho Verde ma dość sporo słodyczy, która bardzo dobrze równoważy żywą kwasowość. Winko doskonale 'wchodzi'. Krótko mówiąc, nie jest to wino do 'smakowania' czy degustacji, tylko do picia w ciepły letni wieczór (no rzecz jasna nie musi być letni ale chyba jednak najlepsze na ciepłe dni) Wino jest lekkie zawiera jedynie 9% alkoholu, co rzecz jasna potrafi być zdradliwe, bo można wypić go dużo więcej niż chociażby przeciętnego czerwonego wina... 

No i ostatnia rzecz, wino zakupiłem w cenie PLN 24 w Kauflandzie w Mrągowie, ale sądzę że powinno być dostępne w innych sklepach tej sieci. 

Hermann Moser, Zweigelt – dzisiaj wino z Austrii o ambitnej nazwie 'Jeden Litr'


No cóż, austriacki producent tego Zweigelta, Hermann Moser, musiał długo rozmyślać zanim wpadł na jakże odkrywczy pomysł, żeby nazwać swojego Zweigelta rozlewanego do litrowych butelek mianem 'Ein Liter'... Ale z drugiej strony, może to właśnie dobrze, bo do pewnego stopnia, nazwa doskonale i klarownie daje nam sygnał, że mamy do czynienia z winem 'codziennym' jak zresztą informuje mała, naklejona z tyłu etykietka od polskiego dystrybutora... Ale czy codzienne oznacza winno słabe, marnej jakośći? Bynajmniej! 

Jeszcze mała dygresja, dlaczego wybieram w większości przypadków wina ze średniej/niskiej półki? To bardzo proste i może już trochę na ten temat pisałem. Pomijając oczywiście względy finansowe (no ale z drugiej strony mógłbym rzadziej degustować/pisać, za to skupiać się na winach z wyższej półki), to z tego prostego względu, że wiele z tych droższych win (zwłaszcza jeżeli chodzi o czerwone) po prostu nie przypadłoby do gustu komuś kto poszukuje w winie przede wszystkim łagodności i przyjemnych doznań (co można powiedzieć właściwie o wszystkich poza fanatykami wina oraz zawodowcami jak chociażby recenzenci...), a nie złożoności, a ja tego całego wina bynajmniej nie wypijam w samotności... (no i nie jestem zawodowcem, żeby wszystko wypluwać :D).

Tą litrową butelkę Zweigelta zakupiłem w Mrągowie, w sklepie o jakże zachęcającej nazwie 'Alkoholowy Zakątek'. Cena to albo 33 albo 36 zł, w jednym i drugim przypadku przeliczając na standardową butelkę 0.75 litra wychodzi nam mniej niż 30 zł, czyli nieźle, ale czy nie za dużo jak na wino z pozoru klasy wina stołowego? Owszem jest to najprawdopodobniej absolutnie podstawowa pozycja w asortymencie tego producenta, ale czasami tak myślę, że właśnie 'podstawowe' a nie sztandarowe i medalowe wina najlepiej świadczą o danym winiarzu! Najlepszym tego przykładem jest np. wspomniany już wcześniej półwytrawny Portugieser od Eugena Friedricha, czy Portugieser Weissherbst od Sommera (oba doskonałe, oba najtańsze w asortymencie i oba dostępne w litrowych butelkach...).

Przyjrzyjmy się bliżej temu Zweigeltowi. Wino jest klarowne, ciemnorubinowe, z wyglądu dość gęste. Już z butelki, nawet przed rozlaniem do kieliszków rozchodzi się dość intensywny aromat. Zapach tego wina jest naprawdę przyjemny, bogaty i pełny. Sporo tutaj słodyczy, jest też wyraźna nuta wanilii, i głęboki, soczyście owocowy aromat wiśni i czereśni. W ustach wino jest bardzo żywe, owocowe, ale i nie pozbawione odrobiny pieprzu nadającego winu charakteru i ostrości. Zweigelt od Mosera jest nieźle zbalansowany, cechuje się żywą kwasowością i przyjemnie wkomponowanymi, wyraźnymi taninami. W posmaku trochę jałowca i dymu. Zweigelt „Ein Liter” to solidne i przyjemne wino, dobre do sałatki, makaronu, czy nawet sera, ale dobre też do picia samo.  

czwartek, 13 września 2012

Kressmann, Bordeaux Moelleux 2011


O ile dobrze pamiętam to dopiero drugie francuskie wino o którym piszę, po Gewuerztraminerze z Alzacji (który zresztą bardziej mi się kojarzy z niemieckimi tradycjami niż Francją). Czy jestem uprzedzony? Niezupełnie, chyba się po prostu nie znam, albo raczej nie mam zaufania do swojego rozeznania we francuskich winach. Jak dla mnie to chyba jednak zbyt chaotyczny obszar z ogromną liczbą regionów apelacji i tradycji. Jak dla mnie z tych najbardziej uznanych krajów winiarskich to np. Hiszpania czy Włochy wydają się dużo bardziej przejrzyste. Z tego co wiem, to też wbrew pozorom Francja nie jest zbyt konserwatywnym krajem jeżeli chodzi o produkcję wina. Tak dla przykładu to kupując francuskie wino, nawet jeżeli pochodzi od znanego producenta i sprzedawane jest w atrakcyjnym opakowaniu, to musimy uważać, czy czasem nie kupujemy 'zlewki' z całego regionu... Co więcej jeżeli na butelce nie jest wyraźnie napisane, że wino zostało nalane do butelki w siedzibie producenta, to najprawdopodobniej tak nie było i mamy do czynienia z produktem tylko i wyłącznie firmowanym przez jakąś markę/producenta. Tak też ma się najprawdopodobniej sytuacja z opisywanym dzisiaj winem... Tak moim skromnym zdaniem, w przypadku Włoch, Hiszpanii czy Austrii, dużo łatwiej jest na pierwszy rzut oka rozpoznać wino klasy stołowej pochodzące z różnych winnic czy będące po prostu, brzydko mówiąc 'zlewką'. 

W przypadku tego białego wina z etykietki dowiemy się bardzo niewiele. Co takiego możemy wyczytać? Jedynie nazwę producenta oraz to, że wino jest białe, półsłodkie i pochodzi z Bordeaux, i to byłoby na tyle. Nie ma wątpliwości, że tutaj mamy do czynienia z typowo masowym produktem, któremu brakuje jakiejś przwdziwej tożsamości. Wiemy tylko, że pochodzi z Bordeaux, tak dla porównania, to w przypadku kilku opisywanych wcześniej czeskich win wiedziałem nawet, z której konkretnie winnicy w danej miejscowości pochodzi dane wino. Cała ta wiedza oczywiście nie gwarantuje nam wysokiej jakości, a bardziej poczucie że dostajemy coś unikalnego. Jak można było się spodziewać (już kiedyś tego wina próbowałem, ale wtedy wydawało mi się ciekawsze) to biało wino jest niezłej jakości produktem, ale celowo używam tu słowa 'produkt'. Bo jak dla mnie to jest trochę napój winny zmieszany tak, żeby dostarczył w miarę przyjemnych wrażeń przeciętnemu odbiorcy. Jak zwykle zaczynam od końca, ale tutaj po prostu brak jakiegokolwiek charakteru. Owszem, znam wielu 'odbiorców' którym to wino bardzo by smakowało, no bo w sumie jest przyjemne, słodkie, owocowe, gładkie, ma przyjemną gęstość. Jest bardzo delikatne i lekkie. Ma delikatny, owocowy aromat z brzoskwiniami w tle. No ale z drugiej strony nie ma co więcej opisywać, bo wino to jest trochę nijakie. Charakteru zdecydowanie brak. Tak na koniec to wino to zakupiłem w Mrągowie w cenie niecałych 30 złotych, ale z tego co wiem jest ono dość powszechnie dostępne w całej Polsce, w większości (no może nie dosłownie większości, ale wielu) w miarę dobrze zaopatrzonych sklepów alkoholowych i supermarketów. 

środa, 12 września 2012

Martini Asti, do tortu i ciasta

Wina musowane Asti z Piemontu, tutaj w wydaniu od Martini. Do urodzinowego tortu czy ciasta po prostu nie ma nic lepszego, no może poza dobrymi białymi, słodkimi winami w rodzaju Vin Santo czy Eiswein. Ale biorąc pod uwagę, że tak jakoś na szczególną okazję zawsze najlepiej pasuje coś musowanego, to może jednak właśnie Asti. A dlaczego nic, że tak powiem 'szlachetniejszego'? Jakiś cremant, sekt, czy może z wyższej półki jakiś szampan lub Franciacorta? Owszem może wśród wymienionych wyżej rodzajów musujących win jest sporo przykładów doskonałych deserowych win (chociaż nie jestem pewien, bo trunki postrzegane jako 'szlachetne' najczęściej są wytrawne, a wielu osobom wydaje się, że jak słodkie to musi być dosładzane...), ale jednak to Asti bardziej mi pasuje... Być może to też dlatego, że kiedyś miałem przypadkiem okazję, że tak powiem, wziąć udział w małym przyjęciu urodzinowym zorganizowanym we włoskim schronisku w Alpach Nadmorskich, nieopodal Entracque w Piemoncie. Załapałem się na tort, a także.. na kieliszek Asti, takie proste, słodkie, aromatyczne musowane wino. Pasowało doskonale do tortu.

Kilka Asti już próbowałem, ale nie powiem, żebym zauważył jakieś szczególne różnice między nimi... Wszystkie są po prostu słodkie i przyjemne. Ktoś mógłby stwierdzić: ot taka oranżada. Mimo wszystko to coś lepszego. W Martini Asti, tak jak zresztą w innych Asti których próbowałem, nie ma tego drożdżowego zapachu charakterystycznego dla wielu musowanych win, zarówno tych najtańszych jak i tych droższych. Jest za to przyjemny, słodki, winogronowy, lekko muskatowy aromat. Nie ma tutaj żadnych zgrzytów. W smaku wino jest proste, ale równocześnie bardzo czyste, przyjemnie słodkie, muskatowe, krótko mówiąc zupełnie bezpretensjonalne. Tutaj właściwie nie ma czego opisywać, ale to bynajmniej źle o tym winie nie świadczy. Najzwyczajniej, jeżeli szukamy łagodnego, owocowego, delikatnego i słodkiego musowanego wina, to Asti od Martini (i w sumie nie tylko od tego producenta) to zawsze dobra opcja.

wtorek, 11 września 2012

Botrugno, Ottavianello 2008

Ottavianello, brzmi egzotycznie, albo przynajmniej tajemniczo, ale szybkie wyszukiwanie w Internecie pokazuje że szczep ten tak znowu niespotykany nie jest, a tak naprawdę to tylko włoska, regionalna nazwa na Cinsault. Nie to żebym jakoś doskonale znał Cinsault, ale ta nazwa nieraz obiła mi się o uszy. Zatem tym razem zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać, wino dostałem w prezencie więc niestety nie wiem jaka jest jego cena, no ale mogłem spodziewać się czegoś niezłej jakości. Wino pochodzi z Salento a do Polski sprowadza je dystrybutor "Wina z Sycylii".

Wino jest z wyglądu bardzo gęste, ma kolor ciemnorubinowy, prawie czarny. Aromat jest, może nie tyle ubogi, bo to byłoby niesprawiedliwe i krzywdzące, ale z pewnością nieco 'powściągliwy', lub jakbym to ujął, mało otwarty. Po prostu nie należy się tutaj spodziewać nie wiadomo jakiej eksplozji zapachu... Aromat zdominowany jest przez czarne porzeczki i jeżyny, w tle są konfitury i momentami może trochę czekolady. W ustach dominują mocne taniny. Szczerze to zawsze mam problem z tego typu winami, bo jak dla mnie wysoka taniczność po prostu trochę zabija wszystko inne. W przypadku tego Ottavianello jest podobnie, to czerwone wino pozostawia wręcz odczucie suchości w ustach tak charakterystyczne dla mocno tanicznych win. W smaku coś w rodzaju jeżyn i lekki posmak czekolady. To nie za bardzo wino w moim typie, jeżeli chodzi o mocno taniczne wina, to już wolę przyzwoite Barolo. To oczywiście jest bardzo wysokiej jakości wino, ale jak już wspominałem, to nie do końca moja bajka... Inna sprawa, że po raz kolejny to wino może być... za stare :) To wino z rocznika 2008 powinno, według etykietki zostać spożyte w ciągu 2-3 lat, więc jak łatwo policzyć optymalny czas już minął, więc być może w swoim czasie to Ottavianello było nieco bardziej bogate...

poniedziałek, 10 września 2012

Cuvi - bez zaskoczeń, ale czy to źle?


Tak jak już obiecałem, przynajmniej na pewien czas zamierzam opuścić Czechy i wrócić na południe (bo pomimo nadchodzącej, prawdopodobnie ostatniej w tym roku fali upałów, systematycznie robi się coraz zimniej, o wieczorach to nawet lepiej nie wspominać...). Ale tak swoją drogą to po drodze zdarzyło mi się próbować jeszcze jedno wino zakupione w Czechach – Velke Pavlovice, Modry Portugal – w sumie było naprawdę niezłe, ale ze względu na to, że wino tak naprawdę pochodziło z Wegier, mimo że firmowane było przez Czeskiego producenta, postanowiłem o nim nie pisać. No ale z drugiej strony to było nawet przyjemne... Były jeszcze dwa wina, jeden 'Eiswein' z Węgier oraz Negroamaro z Salento, ale w tych dwóch przypadkach stwierdziłem, że może nie warto opisywać czegoś i ewentualnie polecać czy zachwalać, kiedy zakupienie tych win jest co najmniej problematyczne, lub niewykonalne (ze względu na odległość i fakt, że nie mam pojęcia, czy ktokolwiek je do Polski importuje).

Dlatego pierwsze z serii win które nadało się do opisania było 'Cuvi', czerwone wino w cenie 34 złotych z 'Winnego Przystanku' na pl. Inwalidów. Jest to 100% tempranillo z hiszpańskiego regionu Castilla y Leon z 2010 roku, leżakowane 6 miesięcy w beczce. Może zaczynam tą ocenę trochę od końca, ale to tempranillo jest dobre, solidne i nie ma w nim za bardzo nic zaskakującego ani na minus ani na plus, po prostu jest takie jak wiele innych tempranillo których próbowałem. Czy to źle? W żadnym wypadku, po prostu wszystko jest jak trzeba. Czy w tej cenie to dość dobrze czy jeszcze nie dość? W sumie to jeżeli wino w tej cenie jest po prostu dobre, to jeszcze jest nawet niezły zakup.

'Cuvi' jest raczej mało złożone. W aromacie jest trochę wanilii, i czarnych porzeczek. Aromat jest może mało intensywny, za to bardzo owocowo świeży. W ustach wino jest dość ostre i zdominowane przez ożywczą, owocową kwasowość. W smaku są tu głównie czarne porzeczki, wino jest lekko taniczne, nieco ostre na języku. Ogólnie jest świeżo i owocowo, ale też ostro. Być może ktoś by zupełnie inaczej opisał 'typowe' tempranillo, ale jak dla mnie to Cuvi jest przykładem typowego, ale solidnego tempranillo.

czwartek, 6 września 2012

Habanske Sklepy, Svatovavrinecke 2008


Czeskich win ciąg dalszy. Obiecuję, że w najbliższym czasie zajrzę również w inne strony świata :D W sumie nawet chętnie już bym się przeniósł w inne klimaty, chociażby do Włoch. Ale jak na razie skupmy się na tym kolejnym już egzemplarzu St.Laurent/Svatovavrinecke a także kolejnym winie od Habanske Sklepy (wcześniej był Modry Portugal od tego producenta).

Wino jest dość klarowne, ciemno-ceglaste. Zarówno w aromacie i w smaku jest tu wiele z aronii, która powiedziałbym jest dość charakterystyczna dla tego szczepu. W aromacie są też jagody i maliny, a także trochę dymu. Wino jest bardzo lekkie w strukturze, tu nie ma żadnego zaskoczenia. Kwasowość tego St.Laurent jest wyraźna, ale nie nadmierna i raczej delikatna. Wino ma dość przyjemną, gładką teksturę z nieco ostrym zakończeniem. W ustach jest też dość charakterystyczna dla St.Laurent goryczka, w finiszu jest trochę malinowej słodyczy. Wino jest delikatnie taniczne. Piłem je do dojrzewającego sera, i w tym prtzypadku wino było trochę zbyt lekkie, ale myślę że najlepiej pasowałoby na przykład do jakiegoś lekkiego bigosu.

Podsumowując, jest to dość charakterystyczny i jak najbardziej poprawny przykład szczepu St.Laurent. Właściwie nie ma tu nic specjalnie zaskakującego, ale z drugiej strony to jest solidne, całkiem nieźle wyważone wino. W swojej cenie zaledwie 22.90 złotych to naprawdę niezły zakup, na pewno ciekawszy niż coś co można w podobnej cenie kupić w dyskoncie lub przeciętnym supermarkecie... Tą akurat butelkę zakupiłem na bohemiasekt.pl, ale z tego co pamiętam to wina tego producenta w Czechach kosztują poniżej 100 koron, a oceniając po dwóch winach, których już próbowałem, to tego producenta na pewno można polecić...    

wtorek, 4 września 2012

Augustiniansky Sklep, Chardonnay o tokajskim charakterze

Czasami mam wrażenie, że może powinienem przemianować tego bloga na np. Morawskie WinoGronowe, ale tak po prostu się złożyło, że jedno po drugim idą same wina czeskie. Inne wina w moim asortymencie są albo za dobre (i rzecz jasna chomikuję je na później, a konkretnie na bliżej nieokreśloną datę w odległej przyszłości) albo po prostu je znam i nie byłyby żadną niespodzianką. Inne po prostu akurat mi w tej chwili 'nie podchodzą' (i czekają np. na zimę). No w każdym razie, jak łatwo można się domyśleć, kolejne wino pochodzi z.... tak, zgadliście! Z Moraw w Czechach, wręcz na etykietce mamy bardzo dokładnie wyszczególniony okręg i obszar, a nawet dokładną lokalizację (konkretnie jest to: oblast Morava, podoblast Slovacka, obec Nenkovice (miejscowość), vinicni trat Hejdy, co mi sugeruje, że mamy tutaj nawet określoną nazwę konkretnej działki/winnicy/lokalizacji, inaczej mówiąc dokładniej się nie dało) a to sugeruje że mamy już do czynienia z winem z 'wyższej', no jak kto woli, ze średniej półki.  Co więcej, jest to wino późnego zbioru (pozdni zber) określone jako 'polosladke'. W sklepie w którym je kupowałem (w Albercie w miejscowości Unicov) było to jedno z najdroższych win, bo kosztowało aż 176 koron!!!! (ok 30 zł :D, drożyzna!). Tak więc, mogłem się wiele spodziewać po tym Chardonnay. A jak rzeczywistość ma się do wyobrażeń? W końcu w przypadku Chateau Lednice (też Chardonnay i pozdni sber) oczekiwania okazały się dalece wygórowane..

To Chardonnay w kieliszku ma bardzo intensywną, głęboko żółtą, bardzo atrakcyjną barwę. Aromat jest niezwykle intensywny i skoncentrowany, wręcz esencjonalny. Są tu intensywne nuty miodu i kwiatów, rodzynek, czegoś w rodzaju winogronowej esencji, jest też dość ostra woń alkoholu. Aromat przywodzi na myśl węgierskie tokaje. Także w smaku to Chardonnay ma wiele z charakteru tokajskich win, tak naprawdę trudno to określić innymi słowami. Wino jest dość gładkie, w smaku jest trochę rodzynek. Niestety to 'polosladke' wino zbyt słodkie nie jest. W ustach brakuję trochę esencji i słodyczy, które tak bardzo dominują aromat tego wina. Owszem jest trochę gęstości charakterystycznej dla słodkich i półsłodkich win, ale najwidoczniej dość intensywna i ostra kwasowość całkowicie ten cukier maskuje. Ogólnie w smaku wino raczej płaskie, ale również dość solidne, żywe i nawet przyjemne. Co tu dużo mówić, mam raczej mieszane odczucia co do tego wina. Z jednej strony intensywny, bogaty, pełen słodyczy aromat, a z drugiej raczej płaski, mało ciekawy, zdominowany przez kwasowość smak. Mam trochę wrażenie, że owszem, 'materiał źródłowy' czyli winogrona, były naprawdę przedniej jakości, ale wino jakby nie do końca jest 'udane'. Może i się nie znam,jakoś świetnie na produkcji wina, ale osobiście to bym wrzucił to winko na parę miesięcy do beczki, to może wyszło by z tego coś bardziej 'krągłego'. Inna sprawa, że być może to Chardonnay jest poprostu zbyt stare i najlepszy czas do spożycia już minął. To wino z rocznika 2007 powinno według etykietki leżeć nie więcej niż 5 lat, więc jak tu nie liczyć, dla tego wina był to już najwyższy czas, a może już było po prostu zbyt późno...

Jak na razie mój prywatny ranking białych win z Moraw przedstawiałby się tak:
1. Bzenecka Lipka
2. Mueller-Thurgau/Muskat Moravsky; Diana Moravia
3. Chardonnay, Augustiniansky Sklep

i daleko, daleko na szarym końcu
Chardonnay, Chateau Lednice, 

z białych win z Moraw na ocenę czeka jeszcze Veltlinske Zelene, ale szczerze to nie mam pojęcia kiedy się to wino do kieliszka napatoczy... :D