poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Clear Lake, Zinfandel Rose z Kalifornii od Marks&Spencer


Już od dłuższego czasu zbieram się do napisania co nieco na temat win z tzw. Nowego Świata. Oczywiście, taki twór jak „wina z nowego świata” to daleko idące i na pewno krzywdzące uproszczenie, trochę jakby wrzucać do jednego worka „wina z Europy”, gdzie przecież każdy kraj a nawet region to inna kultura winiarska, inny klimat, inna gleba i tak mówienie o jakimś jednym Europejskim charakterze byłoby zupełną bzdurą... Ale czy w przypadku „Nowego Świata” rzeczywiście nie można sobie pozwolić na żadne uproszczenia? Nie to żebym był jakoś uprzedzony, ale sądzę, że jednak tak... Jest całkiem sporo powodów. Przede wszystkim, jak się domyślam, wszystko co z „Nowego Świata” dociera do Europy i Polski to właściwie tylko wino od bardzo dużych producentów uprawiających ogromne winnice, inaczej nigdy nie opłaciłoby się tego wina sprzedawać na rynkach oddalonych o kilkanaście tysięcy kilometrów, po prostu skala tego biznesu musi być bardzo duża, żeby się dało jeszcze radę zgarnąć jakąś przyzwoitą marżę. Fakt, że wina z „Nowego Świata” mają często bardzo konkurencyjne ceny (w przypadku Clear Lake Zinfandel Rose to jeżeli dobrze pamiętam było jedynie 17zł!! w promocji, ale nawet bez promocji to pewnie zaledwie trochę ponad 20zł) świadczy o tym, że mamy do czynienia z typowo masowym produktem z wielkich wytwórni. Owszem wina z Chile, Australii, Kalifornii, Argentyny są często firmowane przez nazwiska znanych i uznanych winiarzy, ale te wina już mają konkretną, nieco mniej konkurencyjną cenę, cenę w której możemy już dostać bardzo ciekawe i świetnej jakości wina od małych Europejskich producentów, rodzinnych firm uprawiających zaledwie po kilka/kilkanaście hektarów winnic. Co tu dużo mówić, jak dla mnie Europejskie wina są dużo mniej anonimowe, w wielu przypadkach bez problemu możemy poznać stojących za nimi prawdziwych ludzi. Owszem, bardzo chętnie pozwiedzałbym rodzinne winnice w Kalifornii, bo sądzę że to czego mógłbym tam spróbować niewiele miałoby wspólnego z tym co mogę tutaj kupić w sklepie.
Faktem jest również, że w takich krajach jak Chile, Australia, USA, Argentyna, czy RPA warunki do uprawy winorośli są często doskonałe, co pozwala na osiągnięcie doskonałej jakości winogron. Dla wielu osób to jest najlepszy argument żeby wybrać np. wino z Chile. Owszem, te wina często charakeryzują się wysoką ekstraktywnością i mocą, ale czy subtelnością?

Clear Lake Zinfandel Rose raczej subtelne nie jest. W barwie jest dość blade, jasnoróżowe. W aromacie trochę truskawek i bardzo mocna woń cukru, nieco kwasowości. Wino w teksturze jest lekko chropowate, brak mu gładkości i harmonii. W smaku sporo cukru i zarazem żywej kwasowości. Trzeba przyznać, że cieszyło się dużą popularnością i poszło bardzo szybko. Ale szczerze ja mam nieco mieszane uczucia na jego temat, w sumie to dość smaczne i proste, niewymagające wino z przyjemnym aromatem, ale z drugiej trochę toporne i nieharmonijne. W swojej cenie to i tak dużo więcej niż można by się spodziewać... Wcześniej próbowaliśmy jeszcze Pinot Noir Rose z Marlborough w Nowej Zelandii też od Marks&Spencer i tamto wino w sumie bardziej bym mógł polecić, bo było zdecydowanie bardziej złożone i ciekawsze (truskawki, landrynka, nieco śmietankowo-kremowe) i kosztowało niewiele więcej (ok 21zł). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz