czwartek, 13 września 2012

Kressmann, Bordeaux Moelleux 2011


O ile dobrze pamiętam to dopiero drugie francuskie wino o którym piszę, po Gewuerztraminerze z Alzacji (który zresztą bardziej mi się kojarzy z niemieckimi tradycjami niż Francją). Czy jestem uprzedzony? Niezupełnie, chyba się po prostu nie znam, albo raczej nie mam zaufania do swojego rozeznania we francuskich winach. Jak dla mnie to chyba jednak zbyt chaotyczny obszar z ogromną liczbą regionów apelacji i tradycji. Jak dla mnie z tych najbardziej uznanych krajów winiarskich to np. Hiszpania czy Włochy wydają się dużo bardziej przejrzyste. Z tego co wiem, to też wbrew pozorom Francja nie jest zbyt konserwatywnym krajem jeżeli chodzi o produkcję wina. Tak dla przykładu to kupując francuskie wino, nawet jeżeli pochodzi od znanego producenta i sprzedawane jest w atrakcyjnym opakowaniu, to musimy uważać, czy czasem nie kupujemy 'zlewki' z całego regionu... Co więcej jeżeli na butelce nie jest wyraźnie napisane, że wino zostało nalane do butelki w siedzibie producenta, to najprawdopodobniej tak nie było i mamy do czynienia z produktem tylko i wyłącznie firmowanym przez jakąś markę/producenta. Tak też ma się najprawdopodobniej sytuacja z opisywanym dzisiaj winem... Tak moim skromnym zdaniem, w przypadku Włoch, Hiszpanii czy Austrii, dużo łatwiej jest na pierwszy rzut oka rozpoznać wino klasy stołowej pochodzące z różnych winnic czy będące po prostu, brzydko mówiąc 'zlewką'. 

W przypadku tego białego wina z etykietki dowiemy się bardzo niewiele. Co takiego możemy wyczytać? Jedynie nazwę producenta oraz to, że wino jest białe, półsłodkie i pochodzi z Bordeaux, i to byłoby na tyle. Nie ma wątpliwości, że tutaj mamy do czynienia z typowo masowym produktem, któremu brakuje jakiejś przwdziwej tożsamości. Wiemy tylko, że pochodzi z Bordeaux, tak dla porównania, to w przypadku kilku opisywanych wcześniej czeskich win wiedziałem nawet, z której konkretnie winnicy w danej miejscowości pochodzi dane wino. Cała ta wiedza oczywiście nie gwarantuje nam wysokiej jakości, a bardziej poczucie że dostajemy coś unikalnego. Jak można było się spodziewać (już kiedyś tego wina próbowałem, ale wtedy wydawało mi się ciekawsze) to biało wino jest niezłej jakości produktem, ale celowo używam tu słowa 'produkt'. Bo jak dla mnie to jest trochę napój winny zmieszany tak, żeby dostarczył w miarę przyjemnych wrażeń przeciętnemu odbiorcy. Jak zwykle zaczynam od końca, ale tutaj po prostu brak jakiegokolwiek charakteru. Owszem, znam wielu 'odbiorców' którym to wino bardzo by smakowało, no bo w sumie jest przyjemne, słodkie, owocowe, gładkie, ma przyjemną gęstość. Jest bardzo delikatne i lekkie. Ma delikatny, owocowy aromat z brzoskwiniami w tle. No ale z drugiej strony nie ma co więcej opisywać, bo wino to jest trochę nijakie. Charakteru zdecydowanie brak. Tak na koniec to wino to zakupiłem w Mrągowie w cenie niecałych 30 złotych, ale z tego co wiem jest ono dość powszechnie dostępne w całej Polsce, w większości (no może nie dosłownie większości, ale wielu) w miarę dobrze zaopatrzonych sklepów alkoholowych i supermarketów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz