poniedziałek, 22 października 2012
Młode tempranillo z Ribera del Duero
Sauvignon Blanc/Moscatel, ekologiczne białe winko z Hiszpanii
Czy fakt, że wino jest z ekologicznej uprawy można wyczuć? No nie bardzo, przynajmniej mi nigdy się to nie udało. Więc tak jak w przypadku tego białego wina ze szczepów Moscatel i Sauvignon Blanc z hiszpańskiego La Mancha, jedynym 'bonusem' jaki dostajemy z tego tytułu jest jedynie świadomość, że mamy do czynienia z ekologicznym produktem... Powiedziałbym wręcz, że ekologiczne wina których do tej pory próbowałem są nawet przeciętnie nieco mniej udane niż ich 'tradycyjne' odpowiedniki, może dlatego, że ich producenci uznają że konsument skusi się właśnie na 'bonus' w postaci ekologicznego pochodzenia... To konkretne wino ma nawet medal, więc spośród innych ekologicznych win jakoś musiało się wyróżnić.
A teraz konkrety: W aromacie tego kupażu Sauvignon Blanc i Moscatel jest trochę świeżej zieleniny i bardzo delikatna nuta muskatowa i kwiatowa. Tutaj zdecydowanie dominuje Sauvignon Blanc, Moscatel jest tylko tłem. Znajdziemy tutaj też nieco owocowej słodyczy, białe porzeczki, jabłka. Wino jest solidnie zbudowane, w smaku również zdominowane przez Sauvignon Blanc. W ustach przyjemna, żywa, dość intensywna kwasowość, sporo ostrości, całkiem gładka, jedwabista struktura. Podsumowując, solidne ale raczej mało ciekawe wino. Być może już popadam głęboko w jakieś własne stereotypy, ale to kolejne hiszpańskie wino które jest solidne, w sumie poprawne i dobre ale nic ponad to... No i kolejny stereotyp, który jak dla mnie zawiera w sobie wiele prawdy - najlepsze białe wina to jednak robi się dużo dalej na północ, no i w górach... No chyba, że ktoś preferuje mocno zbudowane białe wina.
I tak na koniec, wino zakupiłem w cenie ok 30zł w winnym przystanku.
A teraz konkrety: W aromacie tego kupażu Sauvignon Blanc i Moscatel jest trochę świeżej zieleniny i bardzo delikatna nuta muskatowa i kwiatowa. Tutaj zdecydowanie dominuje Sauvignon Blanc, Moscatel jest tylko tłem. Znajdziemy tutaj też nieco owocowej słodyczy, białe porzeczki, jabłka. Wino jest solidnie zbudowane, w smaku również zdominowane przez Sauvignon Blanc. W ustach przyjemna, żywa, dość intensywna kwasowość, sporo ostrości, całkiem gładka, jedwabista struktura. Podsumowując, solidne ale raczej mało ciekawe wino. Być może już popadam głęboko w jakieś własne stereotypy, ale to kolejne hiszpańskie wino które jest solidne, w sumie poprawne i dobre ale nic ponad to... No i kolejny stereotyp, który jak dla mnie zawiera w sobie wiele prawdy - najlepsze białe wina to jednak robi się dużo dalej na północ, no i w górach... No chyba, że ktoś preferuje mocno zbudowane białe wina.
I tak na koniec, wino zakupiłem w cenie ok 30zł w winnym przystanku.
poniedziałek, 15 października 2012
Wino i sushi
Dzisiaj nietypowy wpis, ale tak trochę planuję, że tych 'nietypowych' wpisów jednak w przyszłości będzie więcej. Wina to właściwie temat nie do ogarnięcia, jedzenie też, więc jak połączymy jedno z drugim, to w ogóle okazuje się, że można by spędzić wieczność pisząc o niezliczonych kombinacjach, smakach, mniej lub bardziej dziwnych, mniej lub bardziej udanych połączeniach.
Tak samo jak i z winem samym w sobie, w przypadku połączenia wina z potrawami/przekąskami wiele można przewidzieć. No przynajmniej od razu można stwierdzić co na pewno nie będzie do siebie pasowało...Generalnie, jak już wspominałem tutaj nie przeciwieństwa, a raczej podobieństwa się przyciągają. Dlatego do białego ryżu, to jednak tylko białe wino...
Co takiego mamy do dyspozycji? Przyznam, że nie odbyłem specjalnie na okazję rolowania domowego sushi wyprawy w poszukiwaniu najlepiej pasującego wina, a jedynie skorzystałem z zawartości własnej lodówki i regału. Najlepsze co tam na tę okoliczność znalazłem to były dwa wytrawne, białe wina: Veltlinske Zelene od Diana Moravia i Ryzlink Rynsky (Riesling) od Habanske Sklepy (zakupiony w Piotr i Paweł za 19 lub 20 zł). Zastanawiałem się jeszcze intensywnie nad Mueller-Thurgau od Habanske Sklepy (opisane już przeze mnie) i sądzę że to byłoby zdecydowanie najlepsze, ale jednak koniec w końcu zdecydowałem się akurat na te dwa... Tak swoją drogą winem które zawsze mi przychodzi na myśl jeżeli chodzi o sushi jak i ryby to jest Pinot Gris, ale znam może z jedno miejsce gdzie na pewno mógłbym dostać niezłe wino z tego szczepu.
Tak swoją drogą to przyznam że nie za bardzo wiedziałem czego się spodziewać po Veltlinske Zelene (w Austrii znany jako Gruener Veltliner), bo po prostu tego szczepu nie znam, no ale z tego co kojarzyłem, to byłem pewien, że będzie to coś zdecydowanie w kierunku orzeźwiającego, nieco ostrego wina. W barwie ten Gruener Veltiner jest dość atrakcyjny, głęboko żółty, krystaliczny. Sam aromat jest już bardzo orzeźwiający z nutami soczystych egzotycznych owoców. Konkretnie, można tu wyraźnie wyczuć woń ananasa. W ustach to morawskie wytrawne wino z późnego zbioru jest gładkie, jedwabiste w teksturze. Jest tu też konkretny posmak zielonych, kwaskowatych jabłek, na finiszu delikatnie szczypiące, lekko pikantne na języku. Bardzo przyjemnie skomponowało się z sushi i jego ostrymi smakami. Wręcz, powiedziałbym pikantne smaki zniwelowały ostrość wina i wydobyły z niego więcej owocowej słodyczy. Słowem, naprawdę niezłe połączenie, punkt dla Gruener Veltliner.
Jak się ma sprawa z drugim towarzyszem domowego sushi? W aromacie Rieslinga z Moraw mamy lipę i kwiaty, soczystą owocowość oraz sporo orzeźwienia. Trzeba tu jeszcze wspomnieć o barwie (zazwyczaj piszę o niej tak dla zasady, bo generalnie nie uważam barwy za jakąś istotną cechę, chociaż w niektórych przypadkach bywa niezbyt ładna i wtedy świadczy o niskiej jakości), która jest dośc niezwykła - intensywna, landrynkowo-żółta, z delikatnie zielonym odcieniem. Wino w ustach jest dość pełne, jest tu nuta słodyczy, ale też dobrze wkomponowana, orzeźwiająca kwasowość. Ten riesling ma pełny posmak z nutą lipy. Generalnie cechuje się dość typowym dla Rieslinga połączeniem słodyczy z kwasowością. Fajne, przyjemne winko do picia samo. A jak z sushi? Tutaj zdecydowanie wygrywa Veltlinske Zelene, Rieslingowi chyba trochę brakuje pikantności i ostrości, żeby stanowić dobry akompaniament dla sushi.
Gewuerztraminer z Alzacji w ziołowej wariacji...
Nie czuję jak rymuję, a tego Gewuerztraminera z Alzacji zakupiłem w Lidlu w cenie ok 27zł. Niestety wino nie jest w stałej ofercie, a dostępne jest jedynie w ramach 'francuskiego tygodnia', co oznacza że w wielu sklepach tej sieci może już go dawno nie być... Czy jest ewentualnie czego żałować? W sumie tak, bo w tej cenie to naprawdę fajne białe winko.
Tak swoją drogą, to trochę miałem problem, żeby coś z tej francuskiej oferty win wybrać, właściwe jedyne co zwróciło moją uwagę, to dwa Gewuerztraminery z Alzacji (ten drugi był sporo droższy, bodajże ponad 40zł). Problem z tymi francuskim winami jest prosty i już o nim wspominałem. Spośród wszystkich niebywale ekskluzywnie wyglądających (i całkiem drogich) win czerwonych, zaledwie jedno miało w ogóle wypisane szczepy z których powstało... A ja nie jestem skłonny płacić ponad 30, 40 złotych za wina o których prawie nic nie wiem, może poza regionem pochodzenia i tym, że mają jakiś tam medal i atrakcyjną etykietkę. I to tyle w tym temacie, dlatego zdecydowałem się tylko na tego Gewuerztraminera...
Wino ma szlachetną, jasno-złotą, żółtą barwę. W aromacie w sumie żadnych zaskoczeń, charakterystyczna woń kwiatów, szczególnie róż a do tego zioła i wyraźna nuta owocowej słodyczy. Ogólnie jest przyjemnie i aromatycznie, więc już na tym etapie można się spodziewać Gewuerztraminera wysokiej jakości. Wino na etykietce jest określone jako słodkie, ale jeżeli ktoś się spodziewa deserowego wina, to może się zawieść. To nie jest typowo słodkie wino i raczej niespecjalnie pasowałoby do deserów. Jego konsystencja jest bardzo przyjemna, gęsta, jedwabista, znamionuje dużą zawartość cukru. Jednak mimo braku jakiejś silnej kwasowości zupełnie nie odczujemy tutaj jakiejś nachalnej słodkości. Byż może wynika to z faktu że w ustach wino jest całkowicie zdominowane przez nutę ziołową, wręcz w pewnej chwili miałem skojarzenia z lekko gorzkim ziołowym likierem. Jest tu też nieco delikatnej miodowej słodyczy, trochę mineralności. Podsumowując, wysokiej jakości, Gewuerztraminer w ziołowo-korzennym klimacie. Trudno powiedzieć z czym by się najlepiej skomponowało, chyba najlepsze będzie samo, do smakowania...
Tak swoją drogą, to trochę miałem problem, żeby coś z tej francuskiej oferty win wybrać, właściwe jedyne co zwróciło moją uwagę, to dwa Gewuerztraminery z Alzacji (ten drugi był sporo droższy, bodajże ponad 40zł). Problem z tymi francuskim winami jest prosty i już o nim wspominałem. Spośród wszystkich niebywale ekskluzywnie wyglądających (i całkiem drogich) win czerwonych, zaledwie jedno miało w ogóle wypisane szczepy z których powstało... A ja nie jestem skłonny płacić ponad 30, 40 złotych za wina o których prawie nic nie wiem, może poza regionem pochodzenia i tym, że mają jakiś tam medal i atrakcyjną etykietkę. I to tyle w tym temacie, dlatego zdecydowałem się tylko na tego Gewuerztraminera...
Wino ma szlachetną, jasno-złotą, żółtą barwę. W aromacie w sumie żadnych zaskoczeń, charakterystyczna woń kwiatów, szczególnie róż a do tego zioła i wyraźna nuta owocowej słodyczy. Ogólnie jest przyjemnie i aromatycznie, więc już na tym etapie można się spodziewać Gewuerztraminera wysokiej jakości. Wino na etykietce jest określone jako słodkie, ale jeżeli ktoś się spodziewa deserowego wina, to może się zawieść. To nie jest typowo słodkie wino i raczej niespecjalnie pasowałoby do deserów. Jego konsystencja jest bardzo przyjemna, gęsta, jedwabista, znamionuje dużą zawartość cukru. Jednak mimo braku jakiejś silnej kwasowości zupełnie nie odczujemy tutaj jakiejś nachalnej słodkości. Byż może wynika to z faktu że w ustach wino jest całkowicie zdominowane przez nutę ziołową, wręcz w pewnej chwili miałem skojarzenia z lekko gorzkim ziołowym likierem. Jest tu też nieco delikatnej miodowej słodyczy, trochę mineralności. Podsumowując, wysokiej jakości, Gewuerztraminer w ziołowo-korzennym klimacie. Trudno powiedzieć z czym by się najlepiej skomponowało, chyba najlepsze będzie samo, do smakowania...
wtorek, 9 października 2012
Rietburg Creation, subtelniejszy Gewuerztraminer
Od razu nasuwa mi się porównanie z innym Gewuerztraminerem - tym od A.Zirnhelt z Alzacji - obydwa są 'półwytrawne', ale od razu muszę powiedzieć, że ten francuski miał zdecydowanie więcej słodyczy...
Ale do rzeczy, barwa wina jest taka jak widać, jasno-żółta. Aromat jak zwykle nie zawodzi. Mamy tutaj woń kwiatów, róż, a momentami nawet pojawia się coś jakby brzoskwinie. Nie jest może tak intensywny jak aromat Traminera Aromatico z Trentino, ale w tym przypadku jest za to więcej przyjemnej subtelności. W ustach to wino nie jest tak gęste jak Gewuerztraminer od A.Zirnhelt, ale też ma przyjemną, jedwabistą teksturę. Wino jest lekkie w strukturze. Szlachetna słodycz nieźle równoważy delikatną kwasowość. Na finiszu trochę przyprawowej ostrości, momentami pojawia się posmak zielonych jabłek.
Ten Gewuerztraminer na pewno jest delikatniejszy i bardziej subtelny niż inne Gewuerztraminery, których próbowałem, no ale z drugiej strony nie jest tak wyrazisty i niektórym może mógłby się wydać zbyt słaby, W każdym razie w cenie tych 25zł to niezły, godny polecenia zakup.
Insignum, Moselland, poprawny i przyjemy, ale niezbyt ciekawy Riesling
Ten półwytrawny Riesling znad Mozeli został zakupiony w delikatesach K&M na rogu Jana Pawła i Nowolipki w cenie bodajże 37zł (w każdym razie coś bliżej 40 zł niż 30). W tej cenie już właściwie, nawet przeglądając pobieżnie moje posty, należy się spodziewać czegoś więcej niż poprawności. Niestety tylko tyle dostałem, poprawnego solidnego Rieslinga, ale to wszystko. W cenie blisko dwa razy niższej (konkretnie za niecałe 20zł) możemy już dostać Rieslinga feinherb z Lidla, który jakością niewiele odbiega od eksluzywnie brzmiącego 'Insignum'. Nie mówię, że to wino jest złe, ale w tej cenie chciałbym jednak dostać nieco więcej. Tak samo słodki Riesling z Austrii (Jurtschitsch) w cenie 40zł oferuje bogatsze wrażenia.
Nie ma tutaj zbyt wiele do opisywania, bo jak już pisałem, wino jest poprawne, ale bynajmniej nie czuję potrzeby kupienia go ponownie. W kolorze ten Riesling jest dość jasny, nieco blady, wapienny. Aromat jest, że tak powiem, raczej powściągliwy i mało otwarty, ogólnie dość typowy dla Rieslinga, trudniej mi to inaczej określić, bo nie ma tutaj nic charakterystycznego, lub dającego się jakoś dobrze określić, jest słodycz, trochę cukru i trochę owocowej ostrości. Aromat jest jak najbardziej przyjemny, ale brak w nim czegoś szczególnego.
W ustach wino jest całkiem przyjemne ze swoją dość gładką teksturą. Kwasowość i delikatnie szlachetna słodycz komponują się w całkiem harmonijną całość. Wino jest orzeźwiające, na finiszu lekko szczypiąca, ale niezbyt ostra kwasowość. Wino nie jest zbyt złożone, ale ogólnie rzecz biorąc dość solidne, eleganckie, dobre do picia samo. Owszem, nie ma się do czego przyczepić, ale jak dla mnie to taki dobry przykład poprawnego pod każdym względem półwytrawnego Rieslinga i nic więcej. Nic do zapamiętanie na dłużej, ani nic do czego chciałoby się ciągle wracać.
piątek, 5 października 2012
Prosty i smaczny Riesling feinherb z Lidla
To białe wino znad Mozeli w kieliszku jest raczej blade,
delikatnie żółte, jasne. Aromat całkiem bogaty, kwiatowo-owocowy,
trochę tutaj słodkiej woni świeżego soku winogronowego i nuty
muskatowej. W teksturze wino jest dość chropowate, ostre. Ma dużo
słodyczy, ale też intensywną kwasowość, Jest równocześnie
orzeźwiające i słodkie. Doskonałe do picia samo. Do potraw może
zbyt mało wyraziste. Łatwe, bezpretensjonalne i proste wino (ceny
nie pamiętam, ale prawdopodobnie nie przekraczała 19 zł) w dobrej
cenie.
'Pannonia Exclusiv' Zweigelt No.1 – co najwyżej pijalny Zweigelt z Lidla
Dzisiaj po raz kolejny Zweigelt, tym
razem w budżetowym wydaniu z Lidla (kosztował między 14 a 20 zł).
Może i w takich cenach nie należy spodziewać się zbyt wiele, no
ale z drugiej strony znam wiele win w podobnych cenach które
pozytywnie zaskakują. Co ciekawe, często właśnie słabe a czasem
wręcz najpodlejsze wina mają na etykietce określenia typu
'królewski', 'ekskluzywny' i takie tam, do tego trochę złotej
czcionki... Win ze zbyt dużą ilością złota w większości po
prostu nie nadają się do picia.
W tym konkretnym przypadku na etykietce
mamy 'Exclusiv' oraz 'No.1'. No niestety ten Zweigelt z austriackiego
landu Burgenland (gdzie naprawdę znaleźć można wiele doskonałych
win) ani nie jest ekskluzywny ani tym bardziej nie jest numerem 1.
Jak dla mnie określenie 'pijalne' doskonale streszcza wszystko co
właściwie o tym winie powiedzieć można. Bo ten Zweigelt owszem
jest pijalny, ale równocześnie pozbawiony jest jakichkolwiek
charakterystycznych cech. Już sama barwa wina jest trochę dziwna i
trudna do określenia, po prostu jest w niej trochę jakiegoś
fałszu. Aromat – ledwo wyczuwalne wiśnie, dużo lotnego alkoholu. W smaku raczej mdła
słodycz i to właściwie tyle. Zupełnie bez charakteru, bezpłciowe.
Owszem wypić się da, ale raczej nie dla smaku. No, w związku z
tym, że nadchodzi zima, może się nieźle nadać na grzane wino.
Może i Zweigelt od Habanske Sklepy był nieco zbyt kwaśny, ale
chociaż miał charakter, no a cena zbliżona...
sobota, 29 września 2012
Znowu Habanske Sklepy, tym razem Zweigelt, ale bez rewelacji
Kolejne winko firmowane przez Habanske Sklepy, również zakupione w Piotr i Paweł w cenie 19zł. Niestety tym razem bez rewelacji, bo to wino jest po prostu dość słabe. Zdecydowanie najsłabsze ze wszystkich win tego producenta których próbowałem. Zarówno Modry Portugal jak i Svatovavrinecke są dużo solidniejsze i nieporównywalnie ciekawsze i na pewno bardziej godne polecenia.
Więc po kolei. Jeżeli chodzi o barwę, to nie ma żadnych zaskoczeń, bo wino jest głęboko rubinowe z odcieniami fioletu. Już aromat nie jest zbyt czysty, ani pełny, do czego przyzwyczaiłem się w przypadku Zweigeltów. Jest tu głównie ostra nuta aronii i w tle trochę wiśni, ale nie określiłbym tego aromatu jako specjalnie przyjemny, chociaż z drugiej strony nie ma tu jakichś zgrzytów. W ustach dość wyraźny smak aronii razem z typową dla aronii goryczką i delikatnymi taninami. W posmaku wiśnie i przynajmniej na początku ulotna słodycz. Dość silna kwasowość sprawia jednak, że moim zdaniem wino jest po prostu mało harmonijne i że tak powiem za bardzo mi 'nie podeszło'.
To na pewno najsłabszy Zweigelt jakiego próbowałem, brak mu struktury, solidności i esencji. Może i jest w nim nieco z klimatu innego Zweigelta, tego od Zamecke Vinarstvi, ale nie ma tu tak przyjemnych i intensywnych aromatów jak w tamtym winie. W tym Zweigelcie po prostu za mało jest przyjemności i to właściwie tyle w tym temacie.
Więc po kolei. Jeżeli chodzi o barwę, to nie ma żadnych zaskoczeń, bo wino jest głęboko rubinowe z odcieniami fioletu. Już aromat nie jest zbyt czysty, ani pełny, do czego przyzwyczaiłem się w przypadku Zweigeltów. Jest tu głównie ostra nuta aronii i w tle trochę wiśni, ale nie określiłbym tego aromatu jako specjalnie przyjemny, chociaż z drugiej strony nie ma tu jakichś zgrzytów. W ustach dość wyraźny smak aronii razem z typową dla aronii goryczką i delikatnymi taninami. W posmaku wiśnie i przynajmniej na początku ulotna słodycz. Dość silna kwasowość sprawia jednak, że moim zdaniem wino jest po prostu mało harmonijne i że tak powiem za bardzo mi 'nie podeszło'.
To na pewno najsłabszy Zweigelt jakiego próbowałem, brak mu struktury, solidności i esencji. Może i jest w nim nieco z klimatu innego Zweigelta, tego od Zamecke Vinarstvi, ale nie ma tu tak przyjemnych i intensywnych aromatów jak w tamtym winie. W tym Zweigelcie po prostu za mało jest przyjemności i to właściwie tyle w tym temacie.
czwartek, 27 września 2012
Habanske Sklepy, cytrusowy Mueller Thurgau
Ostatnio odkryłem, że delikatesy Piotr i Paweł mają całkiem przyzwoitą ofertę czeskich win. Jest też i parę ciekawych austriackich win, ale niestety w dużo mniej przyjaznych cenach. Z tego co pamiętam, do niedawna oferta w tym zakresie była raczej uboga i obejmowała zaledwie kilka zdecydowanie drogich win.
No ale są zmiany na lepsze. Teraz w Piotr i Paweł można znaleźć cały wachlarz win od Chateau Bzenec i Habanske Sklepy i to w większości w bardzo dobrych cenach. Ze trzy albo cztery wina od Habanske Sklepy (Mueller -Thurgau, Zweigelt, Riesling i chyba coś jeszcze) kosztują jedynie niecałe 19 złotych. Nie kojarze tak dobrze win od Chateau Bzenec ale były chyba w podobnych cenach. Jest tam między innymi Frankovka, która dostała niezłą recenzję w magazynie 'Wino'. Co ciekawe mimo, że próbowałem już wiele win od tych dwóch producentów, to akurat tych które próbowałem, tam nie było (no poza Chardonnay od Chateau Bzenec).
Koniec z tym gadaniem. Dzisiaj w kieliszku znalazł się Muelller Thurgau z 2010 roku o przyjemnej jasno-żóltej barwie. Od razu można zauważyć wiele wspólnego z kupażem Mueller-Thurgau/Muskat Moravsky od Diana Moravia. Tutaj też jest - w tym przypadku dużo bardziej wyrazisty niż w tamtym winie - aromat cytrusów, a konkretnie pomarańczy i cytryny. Momentami pojawiają się nuty zielonych jabłek. Jest dużo orzeźwienia, ale i delikatna nuta słodyczy. W ustach wino ma przyjemnie gładką teksturę. Tutaj też są cytrusy a dłuższą chwilę po otwarciu pojawiają się jabłka. Na finiszu trochę delikatnie zaznaczonej goryczki i konkretna kwasowość. Nie określił bym tego wina jako ostre. no ale dla entuzjastów łagodnego wina mogłoby być nieco za ostre. Moim zdaniem, w cenie 19zł to naprawdę świetne białe wino. Jeżeli chodzi o relację ceny do jakości to zdecydowanie jedna z lepszych opcji.
Fotografię zamieszczę później, ale od razu mogę powiedzieć że poza napisem na etykietce to wino nie różni się z wyglądu niczym od innych win Habanske Sklepy.
No ale są zmiany na lepsze. Teraz w Piotr i Paweł można znaleźć cały wachlarz win od Chateau Bzenec i Habanske Sklepy i to w większości w bardzo dobrych cenach. Ze trzy albo cztery wina od Habanske Sklepy (Mueller -Thurgau, Zweigelt, Riesling i chyba coś jeszcze) kosztują jedynie niecałe 19 złotych. Nie kojarze tak dobrze win od Chateau Bzenec ale były chyba w podobnych cenach. Jest tam między innymi Frankovka, która dostała niezłą recenzję w magazynie 'Wino'. Co ciekawe mimo, że próbowałem już wiele win od tych dwóch producentów, to akurat tych które próbowałem, tam nie było (no poza Chardonnay od Chateau Bzenec).
Koniec z tym gadaniem. Dzisiaj w kieliszku znalazł się Muelller Thurgau z 2010 roku o przyjemnej jasno-żóltej barwie. Od razu można zauważyć wiele wspólnego z kupażem Mueller-Thurgau/Muskat Moravsky od Diana Moravia. Tutaj też jest - w tym przypadku dużo bardziej wyrazisty niż w tamtym winie - aromat cytrusów, a konkretnie pomarańczy i cytryny. Momentami pojawiają się nuty zielonych jabłek. Jest dużo orzeźwienia, ale i delikatna nuta słodyczy. W ustach wino ma przyjemnie gładką teksturę. Tutaj też są cytrusy a dłuższą chwilę po otwarciu pojawiają się jabłka. Na finiszu trochę delikatnie zaznaczonej goryczki i konkretna kwasowość. Nie określił bym tego wina jako ostre. no ale dla entuzjastów łagodnego wina mogłoby być nieco za ostre. Moim zdaniem, w cenie 19zł to naprawdę świetne białe wino. Jeżeli chodzi o relację ceny do jakości to zdecydowanie jedna z lepszych opcji.
Fotografię zamieszczę później, ale od razu mogę powiedzieć że poza napisem na etykietce to wino nie różni się z wyglądu niczym od innych win Habanske Sklepy.
sobota, 22 września 2012
Gewuerztraminer w solidnym wydaniu, tym razem z włoskiego Trentino
O Gewuerztraminerze nie będę się rozpisywał, bo już to zrobiłem, no tak najwyżej powtórzę jeszcze raz, że to zdecydowanie jeden z moich ulubionych białych szczepów. Dzisiejszy Gewuerztraminer, znany we Włoszech również jako Traminer Aromatico, pochodzi z włoskiego regionu Trentino (Trydent), który jeżeli chodzi o białe wina to jest jednym z trzech najciekawszych i najbogatszych włoskich regionów, obok Alto Adige i Piemontu. Tak swoją drogą, jak łatwo zauważyć, najlepsze białe włoskie wina pochodzą z regionów alpejskich... Więc biorąc to wszystko pod uwagę, można się było po tym winie wiele spodziewać. Inna sprawa, że szybkie spojrzenie na etykietkę z tyłu butelki ujawnia, że to wino wyprodukowane dla... Lidla. Ale z doświadczenia wiem, że Lidl jak najbardziej sprzedaje przyzwoite, a czasami nawet bardzo dobre wina... Jak dotąd moje najlepsze zakupy z Lidla to czerwone, wytrawne wina: Saxa Loquuntur z Rioja, oraz Vino Nobile di Montepulciano (no a poza tym to Tempranillo - to ze słoneczkiem - oraz 'Vespral' są bezkonkurencyjne w kategorii najtańszych czerwonych win stołowych). Natomiast, jeżeli chodzi o białe wina, to jeszcze do tej pory nie spotkałem się z niczym ciekawym co pochodziło z Lidla. Takie chociażby białe niemieckie winka oferowane w tej sieci są raczej (przynajmniej te których próbowałem) mdłe i bezpłciowe. No jedynie Gavi, o którym tutaj pisałem, jest całkiem przyzwoite.
A dlaczego dopiero po etykietce domyśliłem się, że to wino z Lidla? Stąd że dostałem je w prezencie, a wino to zostało przywiezione prosto z... Włoch. Nie wiem czy dostępne jest w tej chwili w polskich sklepach tej sieci, ale jestem prawie pewien że kiedyś wcześniej je widziałem. W każdym razie jeżeli kiedykolwiek się pojawi, to nie omieszkam zakupić kilku butelek, bo warto... Nie dlatego, że jest jakieś wyjątkowe, ale dlatego że jest wyjątkowo solidne, a solidnych białych win jakoś cały czas mi brakuje... Z czerwonymi w sumie nie mam takiego problemu.
Potrzebne jest jeszcze małe wyjaśnienie - niestety butelkę Traminera Aromatico wyrzuciłem zanim zrobiłem zdjęcie, bo byłem przekonany że mam jeszcze jedną. Jednak zamiast Traminera Aromatico mam... Teroldego Rotaliano, zresztą też z Trentino... Więc tak, Traminer Aromatico wygląda bardzo podobnie z tą różnicą, że etykietka jest zielona i ma napis: Traminer Aromatico Trentino, ale graficznie etykietka jest taka sama.
Traminer Aromatico to chyba nawet lepsza nazwa niż Gewuerztraminer (Gewuerze to po niemiecku przyprawy), co doskonale poczuć można na przykładzie tego Traminera. Aromat tego białego wina jest bardzo intensywny i pełny, czysta przyjemność. Jest tu tak charakterystyczna dla Gewuerztraminera woń kwiatów (w opisach win tego szczepu zazwyczaj spotykam się konkretnie z aromatem róż) i delikatna nuta przypraw korzennych. To jest na tyle charakterystyczny aromat, że w sumie trudno go z czymkolwiek pomylić, jak dla mnie to obok muskatu najłatwiejszy do rozpoznania szczep. To wytrawne wino jest bardzo solidne, dobrze zbudowane, dość gęste i esencjonalne oraz całkiem krągłe. Charakteryzuje się intensywną, ale nie nadmierną kwasowością nadającą temu winu dużo życia. W finiszu charakterystyczny, lekko pikantny, przyprawowy posmak. Wino to może nie jest szczególnie bogate czy złożone, ale używając 'profesjonalnego' określenia :D doskonale wchodzi, a równocześnie jest niebanalne. Dobre do pikantnych sałatek i cięższych dań, doskonałe również do picia samo.
wtorek, 18 września 2012
Ludwig, Modry Portugal 'na bogato'
Mój powrót na Morawy okazał się
prawdziwym sukcesem. W czasie, gdy renoma czeskich spirytualiów
bierze w łeb, czeskie wina nadal mają się doskonale...
Podobnie jak Zweigelt, Modry Portugal
to moim zdaniem szczep z naprawdę dużym potencjałem. Przyznaję
się też od razu, że Ludwig, Modry Portugal 'Prime Line' po prostu
perfekcyjnie trafiło w mój gust. Szkoda tylko, że kolejnej butelki
(a może raczej kilku więcej butelek) tego wina na razie nie
dostanę, a nie kojarzę żeby ktoś je do Polski sprowadzał.
Więc po kolei, wino jest klarowne,
ciemnnoczerwone, z delikatnym ceglastym odcieniem. Jest tu głęboki,
intensywny aromat wiśni i czereśni. Jest tu dużo przyjemnie
ciepłej, owocowej słodyczy. Wino jest bardzo lekkie w strukturze. W
ustach wyraźne wiśnie i czereśnie. Wino jest intensywnie owocowe,
pełne, bogate a także prawie pozbawione tanin. A to wszystko
zwieńczonę delikatną, ale wyraźną słodyczą. Ten Modry Portugal
jest czysty, ciepły, owocowy. Mój ideał? Do tego na pewno brakuje większej intensywności i esencji, ale ogólnie to nie ma czegoś takiego. Jednak, jeżeli chciałbym komuś pokazać jakiego rodzaju wina lubię to
podałbym właśnie tego Modrego Portugala. Całkowite przeciwieństwo
Botrugno Ottavianello...
No i tak na koniec, wino zakupiłem w Coop w Ołomuńcu. Ceny nie pamiętam ale prawie na pewno w przeliczeniu nie było to więcej niż 20 złotych.
Jeszcze tylko jedna uwaga, ten Modry Portugal to zdecydowanie wino do szybkiego wypicia. Chwilę po otwarciu jest po prostu najlepsze. Już dzień później sporo traci ze swojej świeżości i owocowości, które są jego głównym atutem.
Jeszcze tylko jedna uwaga, ten Modry Portugal to zdecydowanie wino do szybkiego wypicia. Chwilę po otwarciu jest po prostu najlepsze. Już dzień później sporo traci ze swojej świeżości i owocowości, które są jego głównym atutem.
Gatao, Vinho Verde, białe wino inaczej...
Vinho Verde można by tłumaczyć jako
zielone wino, ale tak naprawdę chodzi tutaj o młode wino z Portugalii, bo pod
nazwą Vinho Verde znajdziemy także różowe i czerwone wina. Vinho
Verde trzeba wypić nie dłużej niż rok po butelkowaniu, i tak
właśnie się je pije... szybko.
W sumie to nie ma co się dużo
rozpisywać, 'Gatao' jest moim zdaniem bardzo dobrym przykładem
Vinho Verde. Barwa tego wina jest bardzo jasna, prawie biała. Wino
jest bardzo orzeźwiające, lekko musowane, w aromacie i smaku są
świeże, zielone, nieco kwaśne winogrona. Są też nuty jakiejś
zieleniny. To półwytrawne Vinho Verde ma dość sporo słodyczy,
która bardzo dobrze równoważy żywą kwasowość. Winko doskonale
'wchodzi'. Krótko mówiąc, nie jest to wino do 'smakowania' czy
degustacji, tylko do picia w ciepły letni wieczór (no rzecz jasna
nie musi być letni ale chyba jednak najlepsze na ciepłe dni) Wino
jest lekkie zawiera jedynie 9% alkoholu, co rzecz jasna potrafi być
zdradliwe, bo można wypić go dużo więcej niż chociażby
przeciętnego czerwonego wina...
No i ostatnia rzecz, wino zakupiłem w cenie PLN 24 w Kauflandzie w Mrągowie, ale sądzę że powinno być dostępne w innych sklepach tej sieci.
Hermann Moser, Zweigelt – dzisiaj wino z Austrii o ambitnej nazwie 'Jeden Litr'
Jeszcze mała dygresja, dlaczego
wybieram w większości przypadków wina ze średniej/niskiej półki?
To bardzo proste i może już trochę na ten temat pisałem.
Pomijając oczywiście względy finansowe (no ale z drugiej strony
mógłbym rzadziej degustować/pisać, za to skupiać się na winach
z wyższej półki), to z tego prostego względu, że wiele z tych
droższych win (zwłaszcza jeżeli chodzi o czerwone) po prostu nie
przypadłoby do gustu komuś kto poszukuje w winie przede wszystkim
łagodności i przyjemnych doznań (co można powiedzieć właściwie
o wszystkich poza fanatykami wina oraz zawodowcami jak chociażby
recenzenci...), a nie złożoności, a ja tego całego wina
bynajmniej nie wypijam w samotności... (no i nie jestem zawodowcem,
żeby wszystko wypluwać :D).
Tą litrową butelkę Zweigelta
zakupiłem w Mrągowie, w sklepie o jakże zachęcającej nazwie
'Alkoholowy Zakątek'. Cena to albo 33 albo 36 zł, w jednym i drugim
przypadku przeliczając na standardową butelkę 0.75 litra wychodzi
nam mniej niż 30 zł, czyli nieźle, ale czy nie za dużo jak na
wino z pozoru klasy wina stołowego? Owszem jest to
najprawdopodobniej absolutnie podstawowa pozycja w asortymencie tego
producenta, ale czasami tak myślę, że właśnie 'podstawowe' a nie
sztandarowe i medalowe wina najlepiej świadczą o danym winiarzu!
Najlepszym tego przykładem jest np. wspomniany już wcześniej
półwytrawny Portugieser od Eugena Friedricha, czy Portugieser
Weissherbst od Sommera (oba doskonałe, oba najtańsze w asortymencie
i oba dostępne w litrowych butelkach...).
Przyjrzyjmy się bliżej temu
Zweigeltowi. Wino jest klarowne, ciemnorubinowe, z wyglądu dość
gęste. Już z butelki, nawet przed rozlaniem do kieliszków
rozchodzi się dość intensywny aromat. Zapach tego wina jest
naprawdę przyjemny, bogaty i pełny. Sporo tutaj słodyczy, jest też
wyraźna nuta wanilii, i głęboki, soczyście owocowy aromat wiśni
i czereśni. W ustach wino jest bardzo żywe, owocowe, ale i nie
pozbawione odrobiny pieprzu nadającego winu charakteru i ostrości.
Zweigelt od Mosera jest nieźle zbalansowany, cechuje się żywą
kwasowością i przyjemnie wkomponowanymi, wyraźnymi taninami. W
posmaku trochę jałowca i dymu. Zweigelt „Ein Liter” to solidne
i przyjemne wino, dobre do sałatki, makaronu, czy nawet sera, ale
dobre też do picia samo.
czwartek, 13 września 2012
Kressmann, Bordeaux Moelleux 2011
O ile
dobrze pamiętam to dopiero drugie francuskie wino o którym piszę,
po Gewuerztraminerze z Alzacji (który zresztą bardziej mi się
kojarzy z niemieckimi tradycjami niż Francją). Czy jestem
uprzedzony? Niezupełnie, chyba się po prostu nie znam, albo raczej
nie mam zaufania do swojego rozeznania we francuskich winach. Jak dla
mnie to chyba jednak zbyt chaotyczny obszar z ogromną liczbą
regionów apelacji i tradycji. Jak dla mnie z tych najbardziej
uznanych krajów winiarskich to np. Hiszpania czy Włochy wydają się
dużo bardziej przejrzyste. Z tego co wiem, to też wbrew pozorom
Francja nie jest zbyt konserwatywnym krajem jeżeli chodzi o
produkcję wina. Tak dla przykładu to kupując francuskie wino,
nawet jeżeli pochodzi od znanego producenta i sprzedawane jest w
atrakcyjnym opakowaniu, to musimy uważać, czy czasem nie kupujemy
'zlewki' z całego regionu... Co więcej jeżeli na butelce nie jest
wyraźnie napisane, że wino zostało nalane do butelki w siedzibie
producenta, to najprawdopodobniej tak nie było i mamy do czynienia z
produktem tylko i wyłącznie firmowanym przez jakąś
markę/producenta. Tak też ma się najprawdopodobniej sytuacja z
opisywanym dzisiaj winem... Tak moim skromnym zdaniem, w
przypadku Włoch, Hiszpanii czy Austrii, dużo łatwiej jest na
pierwszy rzut oka rozpoznać wino klasy stołowej pochodzące z
różnych winnic czy będące po prostu, brzydko mówiąc 'zlewką'.
W
przypadku tego białego wina z etykietki dowiemy się bardzo
niewiele. Co takiego możemy wyczytać? Jedynie nazwę producenta
oraz to, że wino jest białe, półsłodkie i pochodzi z Bordeaux, i
to byłoby na tyle. Nie ma wątpliwości, że tutaj mamy do czynienia
z typowo masowym produktem, któremu brakuje jakiejś przwdziwej
tożsamości. Wiemy tylko, że pochodzi z Bordeaux, tak dla
porównania, to w przypadku kilku opisywanych wcześniej czeskich win
wiedziałem nawet, z której konkretnie winnicy w danej miejscowości
pochodzi dane wino. Cała ta wiedza oczywiście nie gwarantuje nam
wysokiej jakości, a bardziej poczucie że dostajemy coś unikalnego.
Jak można było się spodziewać (już kiedyś tego wina próbowałem,
ale wtedy wydawało mi się ciekawsze) to biało wino jest niezłej
jakości produktem, ale celowo używam tu słowa 'produkt'. Bo jak
dla mnie to jest trochę napój winny zmieszany tak, żeby dostarczył
w miarę przyjemnych wrażeń przeciętnemu odbiorcy. Jak zwykle
zaczynam od końca, ale tutaj po prostu brak jakiegokolwiek
charakteru. Owszem, znam wielu 'odbiorców' którym to wino bardzo by
smakowało, no bo w sumie jest przyjemne, słodkie, owocowe, gładkie,
ma przyjemną gęstość. Jest bardzo delikatne i lekkie. Ma
delikatny, owocowy aromat z brzoskwiniami w tle. No ale z drugiej
strony nie ma co więcej opisywać, bo wino to jest trochę nijakie.
Charakteru zdecydowanie brak. Tak na koniec to wino to zakupiłem w
Mrągowie w cenie niecałych 30 złotych, ale z tego co wiem jest ono
dość powszechnie dostępne w całej Polsce, w większości (no może
nie dosłownie większości, ale wielu) w miarę dobrze zaopatrzonych
sklepów alkoholowych i supermarketów.
środa, 12 września 2012
Martini Asti, do tortu i ciasta
Wina musowane Asti z Piemontu, tutaj w wydaniu od Martini. Do urodzinowego tortu czy ciasta po prostu nie ma nic lepszego, no może poza dobrymi białymi, słodkimi winami w rodzaju Vin Santo czy Eiswein. Ale biorąc pod uwagę, że tak jakoś na szczególną okazję zawsze najlepiej pasuje coś musowanego, to może jednak właśnie Asti. A dlaczego nic, że tak powiem 'szlachetniejszego'? Jakiś cremant, sekt, czy może z wyższej półki jakiś szampan lub Franciacorta? Owszem może wśród wymienionych wyżej rodzajów musujących win jest sporo przykładów doskonałych deserowych win (chociaż nie jestem pewien, bo trunki postrzegane jako 'szlachetne' najczęściej są wytrawne, a wielu osobom wydaje się, że jak słodkie to musi być dosładzane...), ale jednak to Asti bardziej mi pasuje... Być może to też dlatego, że kiedyś miałem przypadkiem okazję, że tak powiem, wziąć udział w małym przyjęciu urodzinowym zorganizowanym we włoskim schronisku w Alpach Nadmorskich, nieopodal Entracque w Piemoncie. Załapałem się na tort, a także.. na kieliszek Asti, takie proste, słodkie, aromatyczne musowane wino. Pasowało doskonale do tortu.
Kilka Asti już próbowałem, ale nie powiem, żebym zauważył jakieś szczególne różnice między nimi... Wszystkie są po prostu słodkie i przyjemne. Ktoś mógłby stwierdzić: ot taka oranżada. Mimo wszystko to coś lepszego. W Martini Asti, tak jak zresztą w innych Asti których próbowałem, nie ma tego drożdżowego zapachu charakterystycznego dla wielu musowanych win, zarówno tych najtańszych jak i tych droższych. Jest za to przyjemny, słodki, winogronowy, lekko muskatowy aromat. Nie ma tutaj żadnych zgrzytów. W smaku wino jest proste, ale równocześnie bardzo czyste, przyjemnie słodkie, muskatowe, krótko mówiąc zupełnie bezpretensjonalne. Tutaj właściwie nie ma czego opisywać, ale to bynajmniej źle o tym winie nie świadczy. Najzwyczajniej, jeżeli szukamy łagodnego, owocowego, delikatnego i słodkiego musowanego wina, to Asti od Martini (i w sumie nie tylko od tego producenta) to zawsze dobra opcja.
Kilka Asti już próbowałem, ale nie powiem, żebym zauważył jakieś szczególne różnice między nimi... Wszystkie są po prostu słodkie i przyjemne. Ktoś mógłby stwierdzić: ot taka oranżada. Mimo wszystko to coś lepszego. W Martini Asti, tak jak zresztą w innych Asti których próbowałem, nie ma tego drożdżowego zapachu charakterystycznego dla wielu musowanych win, zarówno tych najtańszych jak i tych droższych. Jest za to przyjemny, słodki, winogronowy, lekko muskatowy aromat. Nie ma tutaj żadnych zgrzytów. W smaku wino jest proste, ale równocześnie bardzo czyste, przyjemnie słodkie, muskatowe, krótko mówiąc zupełnie bezpretensjonalne. Tutaj właściwie nie ma czego opisywać, ale to bynajmniej źle o tym winie nie świadczy. Najzwyczajniej, jeżeli szukamy łagodnego, owocowego, delikatnego i słodkiego musowanego wina, to Asti od Martini (i w sumie nie tylko od tego producenta) to zawsze dobra opcja.
wtorek, 11 września 2012
Botrugno, Ottavianello 2008
Ottavianello, brzmi egzotycznie, albo przynajmniej tajemniczo, ale szybkie wyszukiwanie w Internecie pokazuje że szczep ten tak znowu niespotykany nie jest, a tak naprawdę to tylko włoska, regionalna nazwa na Cinsault. Nie to żebym jakoś doskonale znał Cinsault, ale ta nazwa nieraz obiła mi się o uszy. Zatem tym razem zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać, wino dostałem w prezencie więc niestety nie wiem jaka jest jego cena, no ale mogłem spodziewać się czegoś niezłej jakości. Wino pochodzi z Salento a do Polski sprowadza je dystrybutor "Wina z Sycylii".
Wino jest z wyglądu bardzo gęste, ma kolor ciemnorubinowy, prawie czarny. Aromat jest, może nie tyle ubogi, bo to byłoby niesprawiedliwe i krzywdzące, ale z pewnością nieco 'powściągliwy', lub jakbym to ujął, mało otwarty. Po prostu nie należy się tutaj spodziewać nie wiadomo jakiej eksplozji zapachu... Aromat zdominowany jest przez czarne porzeczki i jeżyny, w tle są konfitury i momentami może trochę czekolady. W ustach dominują mocne taniny. Szczerze to zawsze mam problem z tego typu winami, bo jak dla mnie wysoka taniczność po prostu trochę zabija wszystko inne. W przypadku tego Ottavianello jest podobnie, to czerwone wino pozostawia wręcz odczucie suchości w ustach tak charakterystyczne dla mocno tanicznych win. W smaku coś w rodzaju jeżyn i lekki posmak czekolady. To nie za bardzo wino w moim typie, jeżeli chodzi o mocno taniczne wina, to już wolę przyzwoite Barolo. To oczywiście jest bardzo wysokiej jakości wino, ale jak już wspominałem, to nie do końca moja bajka... Inna sprawa, że po raz kolejny to wino może być... za stare :) To wino z rocznika 2008 powinno, według etykietki zostać spożyte w ciągu 2-3 lat, więc jak łatwo policzyć optymalny czas już minął, więc być może w swoim czasie to Ottavianello było nieco bardziej bogate...
Wino jest z wyglądu bardzo gęste, ma kolor ciemnorubinowy, prawie czarny. Aromat jest, może nie tyle ubogi, bo to byłoby niesprawiedliwe i krzywdzące, ale z pewnością nieco 'powściągliwy', lub jakbym to ujął, mało otwarty. Po prostu nie należy się tutaj spodziewać nie wiadomo jakiej eksplozji zapachu... Aromat zdominowany jest przez czarne porzeczki i jeżyny, w tle są konfitury i momentami może trochę czekolady. W ustach dominują mocne taniny. Szczerze to zawsze mam problem z tego typu winami, bo jak dla mnie wysoka taniczność po prostu trochę zabija wszystko inne. W przypadku tego Ottavianello jest podobnie, to czerwone wino pozostawia wręcz odczucie suchości w ustach tak charakterystyczne dla mocno tanicznych win. W smaku coś w rodzaju jeżyn i lekki posmak czekolady. To nie za bardzo wino w moim typie, jeżeli chodzi o mocno taniczne wina, to już wolę przyzwoite Barolo. To oczywiście jest bardzo wysokiej jakości wino, ale jak już wspominałem, to nie do końca moja bajka... Inna sprawa, że po raz kolejny to wino może być... za stare :) To wino z rocznika 2008 powinno, według etykietki zostać spożyte w ciągu 2-3 lat, więc jak łatwo policzyć optymalny czas już minął, więc być może w swoim czasie to Ottavianello było nieco bardziej bogate...
poniedziałek, 10 września 2012
Cuvi - bez zaskoczeń, ale czy to źle?
Tak jak już obiecałem, przynajmniej
na pewien czas zamierzam opuścić Czechy i wrócić na południe (bo
pomimo nadchodzącej, prawdopodobnie ostatniej w tym roku fali
upałów, systematycznie robi się coraz zimniej, o wieczorach to
nawet lepiej nie wspominać...). Ale tak swoją drogą to po drodze
zdarzyło mi się próbować jeszcze jedno wino zakupione w Czechach
– Velke Pavlovice, Modry Portugal – w sumie było naprawdę
niezłe, ale ze względu na to, że wino tak naprawdę pochodziło z
Wegier, mimo że firmowane było przez Czeskiego producenta,
postanowiłem o nim nie pisać. No ale z drugiej strony to było
nawet przyjemne... Były jeszcze dwa wina, jeden 'Eiswein' z Węgier
oraz Negroamaro z Salento, ale w tych dwóch przypadkach
stwierdziłem, że może nie warto opisywać czegoś i ewentualnie
polecać czy zachwalać, kiedy zakupienie tych win jest co najmniej
problematyczne, lub niewykonalne (ze względu na odległość i fakt,
że nie mam pojęcia, czy ktokolwiek je do Polski importuje).
Dlatego pierwsze z serii win które
nadało się do opisania było 'Cuvi', czerwone wino w cenie 34
złotych z 'Winnego Przystanku' na pl. Inwalidów. Jest to 100%
tempranillo z hiszpańskiego regionu Castilla y Leon z 2010 roku,
leżakowane 6 miesięcy w beczce. Może zaczynam tą ocenę trochę
od końca, ale to tempranillo jest dobre, solidne i nie ma w nim za
bardzo nic zaskakującego ani na minus ani na plus, po prostu jest
takie jak wiele innych tempranillo których próbowałem. Czy to źle?
W żadnym wypadku, po prostu wszystko jest jak trzeba. Czy w tej
cenie to dość dobrze czy jeszcze nie dość? W sumie to jeżeli
wino w tej cenie jest po prostu dobre, to jeszcze jest nawet niezły
zakup.
'Cuvi' jest raczej mało złożone. W
aromacie jest trochę wanilii, i czarnych porzeczek. Aromat jest może
mało intensywny, za to bardzo owocowo świeży. W ustach wino jest
dość ostre i zdominowane przez ożywczą, owocową kwasowość. W
smaku są tu głównie czarne porzeczki, wino jest lekko taniczne,
nieco ostre na języku. Ogólnie jest świeżo i owocowo, ale też
ostro. Być może ktoś by zupełnie inaczej opisał 'typowe' tempranillo, ale jak dla mnie to Cuvi jest przykładem typowego, ale solidnego tempranillo.
czwartek, 6 września 2012
Habanske Sklepy, Svatovavrinecke 2008
Czeskich win ciąg dalszy. Obiecuję,
że w najbliższym czasie zajrzę również w inne strony świata :D
W sumie nawet chętnie już bym się przeniósł w inne klimaty,
chociażby do Włoch. Ale jak na razie skupmy się na tym kolejnym
już egzemplarzu St.Laurent/Svatovavrinecke a także kolejnym winie
od Habanske Sklepy (wcześniej był Modry Portugal od tego
producenta).
Wino jest dość klarowne,
ciemno-ceglaste. Zarówno w aromacie i w smaku jest tu wiele z
aronii, która powiedziałbym jest dość charakterystyczna dla tego
szczepu. W aromacie są też jagody i maliny, a także trochę dymu.
Wino jest bardzo lekkie w strukturze, tu nie ma żadnego zaskoczenia.
Kwasowość tego St.Laurent jest wyraźna, ale nie nadmierna i raczej
delikatna. Wino ma dość przyjemną, gładką teksturę z nieco
ostrym zakończeniem. W ustach jest też dość charakterystyczna dla
St.Laurent goryczka, w finiszu jest trochę malinowej słodyczy. Wino
jest delikatnie taniczne. Piłem je do dojrzewającego sera, i w tym
prtzypadku wino było trochę zbyt lekkie, ale myślę że najlepiej
pasowałoby na przykład do jakiegoś lekkiego bigosu.
Podsumowując, jest to dość
charakterystyczny i jak najbardziej poprawny przykład szczepu
St.Laurent. Właściwie nie ma tu nic specjalnie zaskakującego, ale
z drugiej strony to jest solidne, całkiem nieźle wyważone wino. W
swojej cenie zaledwie 22.90 złotych to naprawdę niezły zakup, na
pewno ciekawszy niż coś co można w podobnej cenie kupić w
dyskoncie lub przeciętnym supermarkecie... Tą akurat butelkę
zakupiłem na bohemiasekt.pl, ale z tego co pamiętam to wina tego
producenta w Czechach kosztują poniżej 100 koron, a oceniając po
dwóch winach, których już próbowałem, to tego producenta na
pewno można polecić...
wtorek, 4 września 2012
Augustiniansky Sklep, Chardonnay o tokajskim charakterze
Czasami mam wrażenie, że może powinienem przemianować tego bloga na np. Morawskie WinoGronowe, ale tak po prostu się złożyło, że jedno po drugim idą same wina czeskie. Inne wina w moim asortymencie są albo za dobre (i rzecz jasna chomikuję je na później, a konkretnie na bliżej nieokreśloną datę w odległej przyszłości) albo po prostu je znam i nie byłyby żadną niespodzianką. Inne po prostu akurat mi w tej chwili 'nie podchodzą' (i czekają np. na zimę). No w każdym razie, jak łatwo można się domyśleć, kolejne wino pochodzi z.... tak, zgadliście! Z Moraw w Czechach, wręcz na etykietce mamy bardzo dokładnie wyszczególniony okręg i obszar, a nawet dokładną lokalizację (konkretnie jest to: oblast Morava, podoblast Slovacka, obec Nenkovice (miejscowość), vinicni trat Hejdy, co mi sugeruje, że mamy tutaj nawet określoną nazwę konkretnej działki/winnicy/lokalizacji, inaczej mówiąc dokładniej się nie dało) a to sugeruje że mamy już do czynienia z winem z 'wyższej', no jak kto woli, ze średniej półki. Co więcej, jest to wino późnego zbioru (pozdni zber) określone jako 'polosladke'. W sklepie w którym je kupowałem (w Albercie w miejscowości Unicov) było to jedno z najdroższych win, bo kosztowało aż 176 koron!!!! (ok 30 zł :D, drożyzna!). Tak więc, mogłem się wiele spodziewać po tym Chardonnay. A jak rzeczywistość ma się do wyobrażeń? W końcu w przypadku Chateau Lednice (też Chardonnay i pozdni sber) oczekiwania okazały się dalece wygórowane..
To Chardonnay w kieliszku ma bardzo intensywną, głęboko żółtą, bardzo atrakcyjną barwę. Aromat jest niezwykle intensywny i skoncentrowany, wręcz esencjonalny. Są tu intensywne nuty miodu i kwiatów, rodzynek, czegoś w rodzaju winogronowej esencji, jest też dość ostra woń alkoholu. Aromat przywodzi na myśl węgierskie tokaje. Także w smaku to Chardonnay ma wiele z charakteru tokajskich win, tak naprawdę trudno to określić innymi słowami. Wino jest dość gładkie, w smaku jest trochę rodzynek. Niestety to 'polosladke' wino zbyt słodkie nie jest. W ustach brakuję trochę esencji i słodyczy, które tak bardzo dominują aromat tego wina. Owszem jest trochę gęstości charakterystycznej dla słodkich i półsłodkich win, ale najwidoczniej dość intensywna i ostra kwasowość całkowicie ten cukier maskuje. Ogólnie w smaku wino raczej płaskie, ale również dość solidne, żywe i nawet przyjemne. Co tu dużo mówić, mam raczej mieszane odczucia co do tego wina. Z jednej strony intensywny, bogaty, pełen słodyczy aromat, a z drugiej raczej płaski, mało ciekawy, zdominowany przez kwasowość smak. Mam trochę wrażenie, że owszem, 'materiał źródłowy' czyli winogrona, były naprawdę przedniej jakości, ale wino jakby nie do końca jest 'udane'. Może i się nie znam,jakoś świetnie na produkcji wina, ale osobiście to bym wrzucił to winko na parę miesięcy do beczki, to może wyszło by z tego coś bardziej 'krągłego'. Inna sprawa, że być może to Chardonnay jest poprostu zbyt stare i najlepszy czas do spożycia już minął. To wino z rocznika 2007 powinno według etykietki leżeć nie więcej niż 5 lat, więc jak tu nie liczyć, dla tego wina był to już najwyższy czas, a może już było po prostu zbyt późno...
Jak na razie mój prywatny ranking białych win z Moraw przedstawiałby się tak:
Jak na razie mój prywatny ranking białych win z Moraw przedstawiałby się tak:
1. Bzenecka Lipka
2. Mueller-Thurgau/Muskat Moravsky; Diana Moravia
3. Chardonnay, Augustiniansky Sklep
i daleko, daleko na szarym końcu
Chardonnay, Chateau Lednice,
z białych win z Moraw na ocenę czeka jeszcze Veltlinske Zelene, ale szczerze to nie mam pojęcia kiedy się to wino do kieliszka napatoczy... :D
wtorek, 28 sierpnia 2012
Truskawkowy, różowy Zweigeltrebe od Chateau Bzenec
Muszę przyznać, że mam coraz więcej zaufania do Chatau Bzenec, bo po prostu wina od tego producenta trzymają poziom. Do tego mają bardzo atrakcyjne ceny. Tego różowego Zweigelta od Chateau Bzenec kupiłem w cenie bodajże 70 koron, czyli niecałych 12 złotych. Jak dotąd od tego producenta próbowałem Bzenecką Lipkę (bardzo dobra), Modrego Portugala (przyzwoity), Chardonnay (przyzwoite, ale właściwie nie powinienem go tutaj wymieniać, bo to wino z Veneto!!). A jak ma się sprawa z tym różowym Zweigeltrebe?
Ze względu na niską cenę nie spodziewałem się zbyt wiele, ale tym razem zaskoczenie było pozytywne. Wino ma bardzo ładną, ciemnoróżową, głęboką barwę z odcieniami brzoskwinii i herbaty. Aromat jest soczyście owocowy z wyraźną nutą truskawki i delikatną słodyczą. W ustach jest wyraźna, żywa, ale nie nadmierna kwasowość i znowu wyraźny posmak truskawek. To bardzo proste, ale i przyjemne, orzeżwiające, lekkie wino o dość gładkiej teksturze i lekkiej budowie. W sumie to nie ma się w sumie czego doczepić, w tej cenie naprawdę dobry zakup.
Ze względu na niską cenę nie spodziewałem się zbyt wiele, ale tym razem zaskoczenie było pozytywne. Wino ma bardzo ładną, ciemnoróżową, głęboką barwę z odcieniami brzoskwinii i herbaty. Aromat jest soczyście owocowy z wyraźną nutą truskawki i delikatną słodyczą. W ustach jest wyraźna, żywa, ale nie nadmierna kwasowość i znowu wyraźny posmak truskawek. To bardzo proste, ale i przyjemne, orzeżwiające, lekkie wino o dość gładkiej teksturze i lekkiej budowie. W sumie to nie ma się w sumie czego doczepić, w tej cenie naprawdę dobry zakup.
Nie wszystko złoto co się świeci - "Półsłodki" Riesling z Chateau Lednice
Dlaczego napisałem półsłodki w cudzysłowiu?? Dlatego że to wino nie ma nic wspólnego ze słodkością czy nawet półsłodkością, tak moim skromnym zdaniem nawet nie zbliża się do określenia półwytrawne... Szczerze, to próbowałem już wytrawnych białych win o większej dozie słodyczy niż to 'półsłodkie'. No chyba że polosladke to nie oznacza półsłodkie tylko super-wytrawne :D W każdym razie długo zastanawiałem się czy wogóle o tym winie pisać, bo o winach zwyczajnie słabych po prostu za bardzo pisać mi się nie chce, no chyba że w ramach swoistego ostrzeżenia... Ewidentnie skusił mnie dość atrakcyjny wygląd butelki (przyznaję że często tym się sugeruję, mniemając że jeżeli ktoś zadaje sobie dość trudu żeby zatrudnić dobrego grafika, to również przykłada się do produkcji wina, no ale wiadomo, od każdej reguły są wyjątki) no i fakt, że jest to wino późnego zbioru (pozdni sber po czesku, lub jak kto woli spaetlese po niemiecku), co pozwalało mi oczekiwać czegoś o wysokiej gęstości, zawartości cukru i ekstraktywności.
Niestety nic z tego! Owszem aromat wina jest całkiem przyjemny, świeży, kwiatowo-miodowy, ale na tym przyjemne odczucia się kończą, bo wino jest najzwyczajniej w świecie zbyt kwaśne, wysoka kwasowość dominuje wszystko co w tym winie mogłoby być dobrego. Krótko mówiąc, przyjemność ze smakowania tego wina jest bardzo niewielka, przynajmniej jak dla mnie. Być może ktoś by powiedział, że nie jest wcale takie złe, ale największy minus to fakt, że to wino nie ma nic wspólnego z tym czego można by się całkiem słusznie spodziewać...
Niestety nic z tego! Owszem aromat wina jest całkiem przyjemny, świeży, kwiatowo-miodowy, ale na tym przyjemne odczucia się kończą, bo wino jest najzwyczajniej w świecie zbyt kwaśne, wysoka kwasowość dominuje wszystko co w tym winie mogłoby być dobrego. Krótko mówiąc, przyjemność ze smakowania tego wina jest bardzo niewielka, przynajmniej jak dla mnie. Być może ktoś by powiedział, że nie jest wcale takie złe, ale największy minus to fakt, że to wino nie ma nic wspólnego z tym czego można by się całkiem słusznie spodziewać...
piątek, 24 sierpnia 2012
Zamecke Vinarstvi, niezupełnie typowy Zweigelt..
Ponieważ wstępu dokonałem już w
poprzednim poście, tym razem ograniczę się do sedna. Tym razem
wino ze szczepu Zweigelt. Już kilka razy zdażyło mi się próbować
win z tego charakterystycznego przede wszystkim dla Austrii szczepu.
Ta krzyżówka St. Laurent (Svatovavrinecke) i Blaufraenkisch
(Kekfrankos/Modra Frankovka) ma na pewno wielki potencjał i nie bez
powodu jest najpopularniejszym czerwonym szczepem w Austrii. Tak z
doświadczenia wiem że najczęściej daje wina dość solidne, z
dużą dozą słodyczy oraz czereśniowo-wiśniowych aromatów, a
przede wszystkim raczej łagodne i gładkie, pozbawione tanin, co na
pewno też przyczynia się do popularności tego szczepu.
Zweigeltrebe od Zamecke Vinarstvi w
kieliszku jest przejrzysty, rubinowy, od razu widać że nie jest to
gęste, wysoce ekstraktywne wino. Fakt że wino ma tylko 11.5%
alkoholu (austriackie Zweigelty zazwyczaj mają ponad 13%, zresztą
inny Zweigelt przywieziony przeze mnie z Czech też ma ponad 13%) też
sugeruje, że wino jest raczej lekkie. W aromacie jest coś w rodzaju
pieprzu, może ostrej papryki, są też porzeczki i wiśnie. Wino
jest w smaku bardzo żywe i owocowe i charakteryzuje się dość
mocną, orzeźwiającą kwasowością. Jest lekkie w strukturze, w
smaku pieprz i wiśnie, sporo ostrości. Z jednej strony jest tu
trochę włoskiego klimatu (z tych bardziej owocowych win) z drugiej
trochę z klimatu Bikavera (tylko bez tej struktury i ciężkości).
Ogólnie jest to dość orzeżwiające wino o żywym, owocowym
charakterze i sporą dozą pikantnośći. Połączenie ze słodką,
kremową goudą doskonale jeszcze wydobyło wiśniowe i czereśniowe
aromaty, a nieco zgasiło pikantną ostrość. Ten Zweigeltrebe jest
nawet zaskakujący i dość, ciekawy. Jest na tyle charakterystyczny,
że na pewno nie będzie smakował każdemu. Z pewnością dla wielu
mogłoby być zbyt ostre, lub zbyt kwaśne.
Win z Moraw ciag dalszy, na poczatek biale wino Mueller-Thurgau/Muskat Moravsky, Diana Moravia
Witamy znowu po już zdecydowanie
krótszej niż ostatnio przerwie! Długi weekend spędziliśmy
aktywnie jeżdżąc po południowej Polsce a także zachaczyliśmy o
Czechy, kraj, jak nawet z niniejszego bloga wysnuć można, o dość
bogatych tradycjach winiarskich, nie do końca słusznie kojarzony w
Polsce prawie wyłącznie z piwem (co jednak być może już powoli
się zmienia..) no ewentualnie ze spirytualiami. No i oczywiście nie
mogło się obyć bez wizyty w sklepie, a konkretniej w dziale z
winem...
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Moselland, Riesling Spaetlese, 2009
Riesling z późnego zbioru, czyli
Spaetlese. Winogrona z późnego zbioru najczęściej dają wina o
dużej zawartości cukru, półwytrawne, półsłodkie, słodkie, ale
ogólnie oznaczenie Spaetlese również po prostu zaświadcza o
jakości wina nieco wyższej niż podstawowa. Według etykietki ten
Riesling znad Mozeli to półsłodkie wino o niskiej zawartości
alkoholu – 8%. W raczej nietanich delikatesach Mini Europa wino to
kosztowało 31zł, więc sądzę, że można znaleźć je w dużo
niższej cenie...
Ale do rzeczy, wino w barwie jest żółtawe, delikatnie słomkowe. Aromat jest przyjemny i orzeźwiający, ale nie potrafiłem się tam doszukać nic konkretnego, dużo słodyczy, trochę miodu, cytryny, białych kwiatów. W ustach wino jest dość gęste, w pierwszej chwili delikatnie słodkie, później jest dość intensywna kwasowość. Są cytrusy, a tak konkretniej coś w rodzaju cytryny i grejpfruta, trochę miodu. Całkiem przyjemna, ale prosta kompozycja. Kolejne dobre winko na upalny dzień zwłaszcza biorąc pod uwagę niską zawartość alkoholu i orzeźwiający smak (pomimo mocnej słodyczy). W sumie nic czego bym się nie spodziewał.. Ale to właściwie można uznać za plus, bo kupując to wino dostałem dokładnie to czego się spodziewałem. Inna sprawa, że moim zdaniem tego typu wino jednak powinno kosztować nieco mniej. Na pewno jest to nieco niższej klasy wino niż opisywany tu wcześniej Riesling z Kamptal, ale i tak jest nieźle.
Paxis z Portugalii niebywała solidność w swojej cenie
Tym razem zaczynam może od końca, bo
od oceny, ale w kategorii proporcji ceny do jakości wino 'Paxis' z
Portugalii od importera TiM w tej chwili spokojnie zmieściło by się
na mojej liście Top-10, jeżeli nawet nie Top-5. W cenie 23 złotych
(za tyle zakupiłem wino w Mikołajkach na Mazurach) to naprawdę
doskonały zakup. Oczywiście nie każdemu musi przypaść do gustu,
ale jakość w tej cenie jest naprawdę doskonała. Zacznę chociażby
od tego, że w aromacie to portugalskie wino bardzo przypominało
mi.... Barolo którego próbowałem zaledwie jakiś tydzień
wcześniej... Aromat tego wina jest dość intensywny, przyjemnie
słodki, jest w nim sporo owocowości ale i dużo esencji, coś w
rodzaju słodkiej konfitury wiśniowej lub czereśniowej, jest nuta
korzenno-ziołowa. W ustach to już bynajmniej nie Barolo, bo to
portugalskie wino jest bardzo mało taniczne. Jest solidnie ale
prosto, jest dużo przyjemnej, owocowej słodyczy, trochę wiśni i
czereśni ale nie jest specjalnie bogato. Jest za to żywa kwasowość.
To wszystko daje doskonale 'wchodzące' wino, w pewnym sensie lekkie
i przyjemne ale równocześnie dość esencjonalne, nieźle
zbalansowane. Tak, żeby nie było że za bardzo zachwalam, to
podkreślę jeszcze raz, że to mimo wszystko dość proste wino i
jeżeli ktoś szuka czegoś zaskakującego czy unikalnego to może
się zawieść, bo to oczywiście nie ta półka. Jeżeli ktoś szuka
czegoś 'łatwego' ale i nie zupełnie banalnego to na pewno dobry
wybór.
A.Zirnhelt, Gewuerztraminer z Alzacji
Gewuerztraminer to nie jest zwykły
szczep, to coś więcej. Przynajmniej nie jest zbyt często spotykany
ani niestety zbyt tani. Nie spotkałem się jeszcze z czymś takim
jak Gewuerztraminer z niskiej półki, po prostu tanie
Gewuerztraminery chyba nie istnieją, no chyba że pojedziemy do
Niemiec, Alzacji czy też Austrii i kupimy winko z tego szczepu
prosto od producenta, wtedy może już to być bardziej okazyjny
zakup. Wydaje mi się że testowanego dzisiaj Gewuerztraminera z
Alzacji już kiedyś widziałem bodajże w Makro, jestem prawie
pewien, ale musiałbym sprawdzić i zdaję się że tam można go
dostać tam już poniżej 30zł. Natomiast próbowany egzemplarz
zakupiłem w delikatesach w Międzylesiu, nieopodal PKP Międzylesie
w cenie 38 zł. W każdym razie ceny dobrych Gewuerztraminerów
zazwyczaj są całkiem konkretne, najlepszy jakiego próbowałem
pochodził z Alto Adige i kosztował bodajże ok 80 albo nawet 120zł,
ale znam również bardzo dobrego Gewuerztraminera Spaetlese z
Niemiec (producent bodajże nazywał się Abel) w cenie ok 40zł.
Muszę też przyznać że Gewuertztraminer to zdecydowanie jeden z
moich ulubionych białych szczepów obok Pinot Gris. Z tego szczepu
powstają naprawdę fantastyczne słodkie (i nie tylko),
esencjonalne, aromatyczne winka, dlatego jak dla mnie to zawsze dobry
wybór, zwłaszcza że mam wrażenie że mało ambitni czy też po
prostu słabi producenci za ten szczep w ogóle się nie zabierają...
A jak ma się sprawa z tym konkretnym
winem? W sumie żadnych zaskoczeń, bo po prostu jest tak jak trzeba.
W kieliszku wino jest jasnobiałe, nawet nieco wapienne. Aromat jest
bardzo przyjemny, intensywnie słodki, kwiatowy, różany, jest tam
też trochę miodu i świeżego soku ze słodkich winogron, ogólnie
bardzo dużo słodyczy ale i orzeźwiającej, lekko ostrej świeżości.
Po prostu jest bogato i intensywnie. Wino jest gładkie, gęste i przyjemne w
teksturze. To teoretycznie półwytrawne wino ma w
sobie pełno jedwabistej słodyczy. W smaku również
można wyczuć róże, trochę korzennych smaków. Finisz jest
delikatnie pikantny, szczypiący, ale nie powiedziałbym, że ostry.
To bardzo przyjemne, niezłej jakości wino, ale ze względu na dość
unikalny charakter Gewuerztraminera naturalnie nie musi każdemu
przypaść do gustu.
Modry Portugal, Habanske Sklepy, południowy charakter z... Czech
Tak jak już wspominałem, wino
nierzadko zaskakuje i za nic ma stereotypy... Południowy charakter z
Moraw? A czemu nie? No jakbym wino o „południowym” charakterze
zakupił od polskiego producenta to może i by był szok, ale takie
wino z Czech, Niemiec, czy Austrii to w sumie nic tak całkiem
niezwykłego, jak najbardziej się zdarza.
Tak też jest z Modrym Portugalem od
Habanske Sklepy. Już z butelki wydobywa się bardzo ostry i
charakterny aromat. W kieliszku wino jest przejrzyste, ma bardzo
przyjemną, ciepłą, rubinową barwę. To wino już potrzebuje nieco
'poddychać', ponieważ chwile po otwarciu w aromacie jest pełno
duszącego dymu i jałowca a w smaku trochę goryczy. To wszystko na
szczęście mija zaledwie po jakichś 30 minutach i robi się tylko
coraz ciekawiej. W aromacie pojawiają się czereśnie, a nawet
słodkie konfitury z czerwonych owoców, zapach jałowca stopniowo
zanika ale trzyma się dość długo. Jest też tu sporo alkoholu w
nosie. Chociaż w aromacie jest sporo południowych aromatów, to
jednak w ustach jest już nieco bardziej w klimacie środkowej
Europy. Ten Modry Portugal rzecz jasna nie dorównuje mocą i
strukturą południowym winom, ale sporo jest tutaj tego klimatu. W
smaku już nieco jesteśmy bliżej Węgier. W ustach dość żywa
kwasowość, ale też trochę krągłej słodyczy, jest aronia i
trochę jałowca. Nawet ciekawe i złożone wino, co więcej co
zawsze jest intrygujące, przechodzi dość duże przeobrażenia po
otwarciu, w trakcie picia (no o ile nie pijemy zbyt szybko) jedne
aromaty zanikają, inne się rozwijają. Czy jest przyjemne? No
jeżeli miałbym zdecydować czy bardziej przyjemne czy interesujące,
to powiedziałbym, że interesujące, no ale to już kwestia gustu...
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Frankovka Modra rose, mój import z Tatranskiej Lomnicy :)
To różowe wino o którym już raz wspominałem, że tak powiem zaimportowałem na własnych plecach z Tatrzańskiej Łomnicy, z drugiej strony Tatr. Zakup ten kosztował mnie aż całe EUR 2.5! Trochę skusił mnie ten srebrny medal, no ale cena była trochę podejrzana, inna sprawa że w tym sklepie nie było słowackiego wina droższego niż EUR 5.... Oprócz tego nie jestem specjalnie fanem Frankovki Modrej znanej w Austrii jako Blaufraenkisch a na Węgrzech jako Kekfrankos, przynajmniej jeżeli chodzi o wina czerwone z tego szczepu. Po prostu nie przepadam za aromatami charakterystycznymi dla czerwonych win z Kekfrankosa/Frankovki Modrej/Blaufraenkisch. Ale różowe? Z różowymi winami z tego szczepu wcześniej nie miałem zbyt wiele do czynienia, a tym samym nie miałem zbyt dobrego odniesienia.
Ale do rzeczy, sama butelka jest nawet atrakcyjna, wygląda nieco jak cukierek, taka duża, ciemnoróżowa landrynka. I co ciekawe, w środku też znajdziemy landrynki. W nosie dominuje dość intensywny i słodki aromat landrynek oraz świeży aromat leśnych jagód. Dopiero właściwa degustacja przynosi dość spore rozczarowanie, przynajmniej w pierwszej chwili. Wino z początku jest raczej płaskie i nieciekawe, mocno cierpkie zdominowane przez silną kwasowość, powiedziałbym średnio przyjemne, taki trochę 'kwas', pijalny ale 'kwas'. Ale tak jak to z winem często bywa, pierwsze wrażenia potrafią być mylące. Z biegiem czasu (a właściwie w momencie kiedy wino już prawie się skończyło, co oznacza że od początku nie było znowu takie złe :D) wino nabiera łagodności, gładkości i nawet delikatnej słodyczy, w sumie robi się całkiem przyjemne, a w smaku wyraźniej czuć nuty jagodowe. W sumie to dość proste wino z interesującymi akcentami, coś takiego dla koneserów 'oryginalnych' smaków raczej niż poszukiwaczy przyjemności w winie.
Ale do rzeczy, sama butelka jest nawet atrakcyjna, wygląda nieco jak cukierek, taka duża, ciemnoróżowa landrynka. I co ciekawe, w środku też znajdziemy landrynki. W nosie dominuje dość intensywny i słodki aromat landrynek oraz świeży aromat leśnych jagód. Dopiero właściwa degustacja przynosi dość spore rozczarowanie, przynajmniej w pierwszej chwili. Wino z początku jest raczej płaskie i nieciekawe, mocno cierpkie zdominowane przez silną kwasowość, powiedziałbym średnio przyjemne, taki trochę 'kwas', pijalny ale 'kwas'. Ale tak jak to z winem często bywa, pierwsze wrażenia potrafią być mylące. Z biegiem czasu (a właściwie w momencie kiedy wino już prawie się skończyło, co oznacza że od początku nie było znowu takie złe :D) wino nabiera łagodności, gładkości i nawet delikatnej słodyczy, w sumie robi się całkiem przyjemne, a w smaku wyraźniej czuć nuty jagodowe. W sumie to dość proste wino z interesującymi akcentami, coś takiego dla koneserów 'oryginalnych' smaków raczej niż poszukiwaczy przyjemności w winie.
Vino Mikulov, Svatovavrinecke Rose z Moraw
Właściwie najlepszą metodą oceny
wina zbliżającą się do jakiejś namiastki obiektywności byłoby
porównanie win z tego samego szczepu, o podobnej cenie i ewentualnie
z tego samego regionu. W innym przypadku jedyne co może wykazać
nasze porównanie, to to że wolimy jeden szczep od innego, lub jeden
kraj od drugiego... To Svatovavrinecke Rose, to już będzie drugie
różowe wino tego szczepu jakie tutaj opisuję, więc w końcu jest jakiś materiał do konkretnego porównania...
Svatovavrinecke Rose zakupiłem na
sklep.bohemiasekt.pl w cenie 20.90zł, więc tu jest zdecydowanie
atrakcyjnie. Kolor też jest bardzo ciekawy, jasnoherbaciany, trochę
brzoskwiniowy, czasami nawet delikatnie pomarańczowy. W aromacie
kwiaty, momentami melon, trochę brzoskwinii i pomarańczy. W smaku
nie wyczułem żadnych konkretów, jest owocowo, delikatnie, może
nieco pomarańczowo. Wino ma bardzo przyjemną, jedwabistą teksturę
i chociaż to wytrawne wino, to wyraźnie można wyczuć bardzo
delikatną słodycz... To svatovavrinecke charakteryzuje się też
raczej delikatną, ale zaznaczoną kwasowością i nieco ostrym
finiszem. Podsumowując, kolejne bardzo przyjemne wino na upały.
Zdecydowanie bardziej polecam niż Svatovavrinecke od Spielberga, to
od Vino Mikulov jest po prostu dużo lżejsze i 'przyjemniejsze w
odbiorze'.
Clear Lake, Zinfandel Rose z Kalifornii od Marks&Spencer
Już od dłuższego czasu zbieram się
do napisania co nieco na temat win z tzw. Nowego Świata. Oczywiście,
taki twór jak „wina z nowego świata” to daleko idące i na
pewno krzywdzące uproszczenie, trochę jakby wrzucać do jednego
worka „wina z Europy”, gdzie przecież każdy kraj a nawet region
to inna kultura winiarska, inny klimat, inna gleba i tak mówienie o
jakimś jednym Europejskim charakterze byłoby zupełną bzdurą...
Ale czy w przypadku „Nowego Świata” rzeczywiście nie można
sobie pozwolić na żadne uproszczenia? Nie to żebym był jakoś
uprzedzony, ale sądzę, że jednak tak... Jest całkiem sporo
powodów. Przede wszystkim, jak się domyślam, wszystko co z „Nowego
Świata” dociera do Europy i Polski to właściwie tylko wino od
bardzo dużych producentów uprawiających ogromne winnice, inaczej
nigdy nie opłaciłoby się tego wina sprzedawać na rynkach
oddalonych o kilkanaście tysięcy kilometrów, po prostu skala tego
biznesu musi być bardzo duża, żeby się dało jeszcze radę
zgarnąć jakąś przyzwoitą marżę. Fakt, że wina z „Nowego
Świata” mają często bardzo konkurencyjne ceny (w przypadku Clear
Lake Zinfandel Rose to jeżeli dobrze pamiętam było jedynie 17zł!!
w promocji, ale nawet bez promocji to pewnie zaledwie trochę ponad
20zł) świadczy o tym, że mamy do czynienia z typowo masowym
produktem z wielkich wytwórni. Owszem wina z Chile, Australii,
Kalifornii, Argentyny są często firmowane przez nazwiska znanych i
uznanych winiarzy, ale te wina już mają konkretną, nieco mniej
konkurencyjną cenę, cenę w której możemy już dostać bardzo
ciekawe i świetnej jakości wina od małych Europejskich
producentów, rodzinnych firm uprawiających zaledwie po
kilka/kilkanaście hektarów winnic. Co tu dużo mówić, jak dla
mnie Europejskie wina są dużo mniej anonimowe, w wielu przypadkach
bez problemu możemy poznać stojących za nimi prawdziwych ludzi.
Owszem, bardzo chętnie pozwiedzałbym rodzinne winnice w Kalifornii,
bo sądzę że to czego mógłbym tam spróbować niewiele miałoby
wspólnego z tym co mogę tutaj kupić w sklepie.
Faktem jest również, że w takich
krajach jak Chile, Australia, USA, Argentyna, czy RPA warunki do
uprawy winorośli są często doskonałe, co pozwala na osiągnięcie
doskonałej jakości winogron. Dla wielu osób to jest najlepszy
argument żeby wybrać np. wino z Chile. Owszem, te wina często
charakeryzują się wysoką ekstraktywnością i mocą, ale czy
subtelnością?
Clear Lake Zinfandel Rose raczej
subtelne nie jest. W barwie jest dość blade, jasnoróżowe. W
aromacie trochę truskawek i bardzo mocna woń cukru, nieco
kwasowości. Wino w teksturze jest lekko chropowate, brak mu
gładkości i harmonii. W smaku sporo cukru i zarazem żywej
kwasowości. Trzeba przyznać, że cieszyło się dużą
popularnością i poszło bardzo szybko. Ale szczerze ja mam nieco
mieszane uczucia na jego temat, w sumie to dość smaczne i proste,
niewymagające wino z przyjemnym aromatem, ale z drugiej trochę
toporne i nieharmonijne. W swojej cenie to i tak dużo więcej
niż można by się spodziewać... Wcześniej próbowaliśmy jeszcze
Pinot Noir Rose z Marlborough w Nowej Zelandii też od Marks&Spencer
i tamto wino w sumie bardziej bym mógł polecić, bo było
zdecydowanie bardziej złożone i ciekawsze (truskawki, landrynka,
nieco śmietankowo-kremowe) i kosztowało niewiele więcej (ok 21zł).
środa, 1 sierpnia 2012
Chateau Bzenec - Modry Portugal z Moraw
Modry Portugal/Blauer Portugieser z Moraw od Chateau Bzenec. Czerwone, wytrawne wino o niewielkiej zawartości alkoholu (11.5%). Kolejne winko z Czech zakupione w cenie niecałych PLN25 na bohemiasekt.pl. Pierwsze wrażenie może nie było najlepsze, ale to że aromat chwilę po otwarciu potrafi być dziwny i nawet nieprzyjemny, to nie jest nic niezwykłego. Nie tylko ciężkie i solidne wina potrzebują pooddychać, bo pod korkiem często w pierwszej chwili możemy się natknąć na coś niezbyt atrakcyjnego. Ale wystarczy zaledwie kilka minut i już robi się ciekawie... Można powiedzieć że aromat tego wina ewoluuje. W pierwszej chwili są wiśnie i czereśnie, z upływem czasu pojawia się czarna porzeczka i nieco jałowca może trochę dymu i wino robi się nieco ostrzejsze. Wino jest bardzo lekkie, prawie pozbawione tanin i charakteryzuje się raczej delikatną kwasowością, ma dość gładką teksturę. W smaku trochę brakuje wyrazistości, jest trochę malin i porzeczek. Wina z tego szczepu i z tego regionu Europy są raczej łagodne, delikatne i lekko zbudowane, i tutaj w sumie nie należy się spodziewać czegoś diametralnie (co nie oznacza że nie można się tutaj natknąć na wina o 'południowym charakterze') odmiennego, ale mogę powiedzieć że jednak w przypadku tego Modrego Portugala zabrakło trochę charakteru i wyrazistości aromatów. Z lekkością najlepiej współgrają intensywne aromaty i żywa owocowość, a właśnie tego trochę tutaj zabrakło. Modry Portugal od Chateau Bzenec jest nawet przyjemnym, ale niestety trochę płaskim winem. Ogólnie dobrze, ale bez rewelacji...
niedziela, 29 lipca 2012
Kolejne białe wino, tym razem z Piemontu...
Lato w pełni a to aż się prosi o kolejne orzeźwiające wina białe i różowe. Gavi to białe, wytrawne wino z Piemontu, zrobione z winogron szczepu Cortese. Zakupiłem je w cenie niecałych 20zł w Lidlu.
Nie wiedziałem za bardzo czego się spodziewać, dlatego do pewnego stopnia wino to było sporym zaskoczeniem. Nie powiedziałbym, że pozytywnym czy negatywnym, ale zaskoczeniem, co już samo w sobie jest sporym plusem. Barwa wina jest bardzo jasna, biała, wręcz nieco wapienna. Aromat jest bardzo intensywny, dość ciekawy, w pierwszej chwili rodzynki, później coś w rodzaju świeżego soku ze słodkich białych winogron. Więc tutaj też spory plus. W smaku jest nieco mniej ciekawie tutaj już wino jest raczej proste, brak w nim jakichś specjalnych subtelności, ani czegoś bardzo wyraźnego, no może poza posmakiem rodzynek. Wino dość solidne, dość mocno kwasowe, z ostrym, szczypiącym finiszem, krótko mówiąc, konkretne, nieźle zbudowane.
Ciekawe, że jednego dnia akurat zdarzyły mi się dwa wina z zupełnie innej bajki.. W sumie to żadna niespodzianka, bo jedno pochodzi z Czech a drugie z Włoch, czyli absolutnie różnych regionów o zupełnie odmiennym klimacie. Jeżeli ktoś poszukuje więcej łagodności, subtelnych smaków i aromatów, to zdecydowanie Bzenecka Lipka, jeżeli poszukujemy mocy i solidności w białym winie to zdecydowanie Gavi, co oczywiście nie oznacza, że Bzenecka Lipka jest gorsza lub słabsza, to tylko kwestia odmienności charakteru.
Nie wiedziałem za bardzo czego się spodziewać, dlatego do pewnego stopnia wino to było sporym zaskoczeniem. Nie powiedziałbym, że pozytywnym czy negatywnym, ale zaskoczeniem, co już samo w sobie jest sporym plusem. Barwa wina jest bardzo jasna, biała, wręcz nieco wapienna. Aromat jest bardzo intensywny, dość ciekawy, w pierwszej chwili rodzynki, później coś w rodzaju świeżego soku ze słodkich białych winogron. Więc tutaj też spory plus. W smaku jest nieco mniej ciekawie tutaj już wino jest raczej proste, brak w nim jakichś specjalnych subtelności, ani czegoś bardzo wyraźnego, no może poza posmakiem rodzynek. Wino dość solidne, dość mocno kwasowe, z ostrym, szczypiącym finiszem, krótko mówiąc, konkretne, nieźle zbudowane.
Ciekawe, że jednego dnia akurat zdarzyły mi się dwa wina z zupełnie innej bajki.. W sumie to żadna niespodzianka, bo jedno pochodzi z Czech a drugie z Włoch, czyli absolutnie różnych regionów o zupełnie odmiennym klimacie. Jeżeli ktoś poszukuje więcej łagodności, subtelnych smaków i aromatów, to zdecydowanie Bzenecka Lipka, jeżeli poszukujemy mocy i solidności w białym winie to zdecydowanie Gavi, co oczywiście nie oznacza, że Bzenecka Lipka jest gorsza lub słabsza, to tylko kwestia odmienności charakteru.
Bzenecka Lipka z Moraw, 'wchodzi' aż miło... :)
Dzisiejsze wino niestety zdecydowanie zbyt szybko się skończyło, po prostu było za dobre i doskonale zimne, w tym 30-stopniowym upale cieszyło się bardzo dużą popularnością i tak w trzy osoby opróżniliśmy całą butelkę w jakieś kilkanaście minut...
Bzenecka Lipka od Chateau Bzenec z Moraw to półwytrawny Riesling w niezłej cenie niecałych 25 złotych.Wino to zakupiłem na stronie sklep.bohemiasekt.pl czekałem długo bo aż trzy tygodnie! No ale w końcu dojechało (wraz z 5 innymi).
Już z samej butelki zaraz po otwarciu rozszedł się bardzo przyjemny, bardzo obiecująco świeży aromat. W kieliszku wino jest jaznożółte, momentami nawet jakby zielonkawe. Aromat jest naprawdę doskonały, dość typowy dla Rieslinga, jest tu silna, dominująca nuta egzotycznych owoców, zwłaszcza ananasa, trochę słodyczy. Generalnie jest bardzo świeżo, żywo i owocowo, tak jak ma być... Wino według etykietki jest półwytrawne (polosuche) i rzeczywiście, chociaż może nie ma jakiejś ewidentnej nuty słodyczy, to żywa ale delikatna kwasowość wyraźnie złamana jest cukrem. Wino jest dość gładkie w teksturze, przyjemne, owocowe, bardzo delikatnie miodowe, można by się tam właściwie doszukać czegoś z kwiatów lipy. W smaku może nie ma nic zaskakującego, ale podsumowując wszystko to bardzo fajny i przyjemny Riesling, doskonały na upalny dzień i wieczór...
Bzenecka Lipka od Chateau Bzenec z Moraw to półwytrawny Riesling w niezłej cenie niecałych 25 złotych.Wino to zakupiłem na stronie sklep.bohemiasekt.pl czekałem długo bo aż trzy tygodnie! No ale w końcu dojechało (wraz z 5 innymi).
Już z samej butelki zaraz po otwarciu rozszedł się bardzo przyjemny, bardzo obiecująco świeży aromat. W kieliszku wino jest jaznożółte, momentami nawet jakby zielonkawe. Aromat jest naprawdę doskonały, dość typowy dla Rieslinga, jest tu silna, dominująca nuta egzotycznych owoców, zwłaszcza ananasa, trochę słodyczy. Generalnie jest bardzo świeżo, żywo i owocowo, tak jak ma być... Wino według etykietki jest półwytrawne (polosuche) i rzeczywiście, chociaż może nie ma jakiejś ewidentnej nuty słodyczy, to żywa ale delikatna kwasowość wyraźnie złamana jest cukrem. Wino jest dość gładkie w teksturze, przyjemne, owocowe, bardzo delikatnie miodowe, można by się tam właściwie doszukać czegoś z kwiatów lipy. W smaku może nie ma nic zaskakującego, ale podsumowując wszystko to bardzo fajny i przyjemny Riesling, doskonały na upalny dzień i wieczór...
sobota, 28 lipca 2012
Toscana, San Felice, Wino do obiadu i w obiedzie...
W domu zawsze warto trzymać jakieś zwyczajne niedrogie wino w klasie nieco wyższej niż stołowe zarówno białe jak i czerwone. Dlaczego? Z kilu dość oczywistych powodów. Najoczywistszy to ten, że czasami to takie najprostsze wino właśnie najlepiej smakuje, albo jak to niektórzy mówią najlepiej 'wchodzi' :). Drugi jest oczywiście taki że gdy mamy nagły przypływ gości, to nie szkoda otworzyć, zwłaszcza w momencie gdy goście i tak już nie zwracają uwagi na smak i aromat... Ale tak bardziej poważnie to jeżeli ktoś nie jest zbyt wielkim fanem wina to często właśnie takie najlepiej będzie mu smakować. Kolejny ale bynajmniej nie najmniej istotny powód to ten, że czasami trzeba mieć jakieś wino którego bez żalu możemy dodać do potrawy.
Tak było w przypadku dzisiejszego wina Toscana, San Felice, kupażu Merlot, Sangiovese i Syrah od importera TiM. Potrzebowałem czegoś do farszu do lasagni i tak pod rękę nawinęło mi się to właśnie wino. Z tymże wino dodawane do potraw nie może być znowu jakieś zupełnie słabe, czy cienkie, z drugiej strony za to nie musi być specjalnie zbalansowane. Musi być dość esencjonalne, żeby coś potrawie dać, dlatego też nie może być to zupełnie byle co. Toscana San Felice w sumie spełnia wszystkie te wymagania, dlatego nadało się nie tylko jako składnik ale także akompaniament do lasagni. Nie powiedziałbym żeby mi było szkoda, że zużyłem część tego wina jako dodatek do mięsa, ale na pewno zasługuje ono na nieco więcej niż miano prostego wina stołowego. Owszem jest to zupełnie proste wino, ale dość przyjemne. To ciemnorubinowe wino zdominowane jest pod wieloma względami przez Merlota, zarówno w aromacie jak i smaku. Aromat jest nieco duszący, mocny, głęboki lekko słodki, malinowy. W smaku dość silna, żywa kwasowość, nieco więcej z charakteru Sangiovese. Ogólnie wino o dość typowym toskańskim charakterze. Nie powiem, żebym jakoś jednoznacznie był w stanie zidentyfikować coś więcej, ale jednym słowem wino jest przyjemne i dobrze skomponowało się z lasagnią.. I to byłoby chyba na tyle..
poniedziałek, 23 lipca 2012
Matysak, Svatovavrinecke 2011
Wystarczy przejechać na drugą stronę naszej południowej granicy, no ewentualnie przeprawić się pieszo przez Tatry (jedyne 6-8 godzin w jedną stronę :D) żeby zakosztować nieco enoturystyki w wersji dla ubogich :D Moja enoturystyka w zeszły weekend polegała właśnie na tym, że z ciężkim plecakiem wypełnionym przemoczonymi ubraniami (od chodzenia po słowackich Tatrach Wysokich we mgle i deszczu występującemu naprzemiennie z mżawką...) podjechałem kolejką do Tatranskiej Lomnicy gdzie udałem się do położonego obok stacji supermarketu. W sumie zwyczajny supermarket, ale wybór miejscowego wina naprawdę ciekawy... Większość turystów zapewne napełnia koszyki piwem, no ewentualnie różnego rodzaju ziołowymi lub owocowymi spirytualiami. Wino aż chyba tak popularne nie jest, no bo jak, kupować wino ze Słowacji?? Jakieś żarty? No nie... Ceny po prostu powalające. Chciałem znaleźć coś z wyższej półki coś takiego ekskluzywnego, a tu najdroższe winko nawet nie dochodzi do 5 Euro, no dramat!
Wybór jest naprawdę spory i spędziłem tam dość sporo czasu (wcześniej zdarzyło mi się spróbować dwa winka z tego sklepu - bodajże Muskat i Modry Portugieser, oba niezłe, zwłaszcza Portugieser). Do plecaka niestety już wiele zmieścić się nie mogło - weszły tylko dwa - różowa Modra Frankovka i czerwone Svatovavrinecke (St.Laurent).
No więc jak zdradza tytuł, już w domu, jedyne 400km na północ na pierwszy ogień poszło Svatovavrinecke. W barwie wino jest głęboko rubinowe, połyskliwe, takie klasyczne. W aromacie powiedziałbym aromaty nieco bardziej charakterystyczne dla Kekfrankosa a nie dla St.Laurent. Coś w rodzaju suszonej śliwki, jałowca, może jeżyn i jagód, nieco odurzające. Ten czerwony St. Laurent jest równocześnie dość delikatnym jak i dobrze zbudowanym winem. Co ciekawe jest nawet nieco... południowe w charakterze, czy może bardziej węgierskie. W smaku wino jest nieco płaskie, ale dość przyjemne i wyraźnie taniczne z delikatnie zaznaczoną kwasowością. W posmaku trochę jałowca i jagód, może jeżyn. Jak dla mnie wino o nieco Egerskim charakterze. Solidne ale lekkie, do lekkich mięsnych dań, czy sałatek, ale samo też dobre. Nie ma właściwie do czego sie przyczepić co w cenie nieco ponad 3 Euro to niezłe osiągnięcie...
Wybór jest naprawdę spory i spędziłem tam dość sporo czasu (wcześniej zdarzyło mi się spróbować dwa winka z tego sklepu - bodajże Muskat i Modry Portugieser, oba niezłe, zwłaszcza Portugieser). Do plecaka niestety już wiele zmieścić się nie mogło - weszły tylko dwa - różowa Modra Frankovka i czerwone Svatovavrinecke (St.Laurent).
No więc jak zdradza tytuł, już w domu, jedyne 400km na północ na pierwszy ogień poszło Svatovavrinecke. W barwie wino jest głęboko rubinowe, połyskliwe, takie klasyczne. W aromacie powiedziałbym aromaty nieco bardziej charakterystyczne dla Kekfrankosa a nie dla St.Laurent. Coś w rodzaju suszonej śliwki, jałowca, może jeżyn i jagód, nieco odurzające. Ten czerwony St. Laurent jest równocześnie dość delikatnym jak i dobrze zbudowanym winem. Co ciekawe jest nawet nieco... południowe w charakterze, czy może bardziej węgierskie. W smaku wino jest nieco płaskie, ale dość przyjemne i wyraźnie taniczne z delikatnie zaznaczoną kwasowością. W posmaku trochę jałowca i jagód, może jeżyn. Jak dla mnie wino o nieco Egerskim charakterze. Solidne ale lekkie, do lekkich mięsnych dań, czy sałatek, ale samo też dobre. Nie ma właściwie do czego sie przyczepić co w cenie nieco ponad 3 Euro to niezłe osiągnięcie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)